Mistyc Falls, 12 sierpnia 1862 rok.
Ciepły wiatr wyginał złociste łany zbóż,
które, chociaż już dojrzałe, jeszcze nie zostały skoszone. Pod jego podmuchem
przechylały się też korony starych drzew. W powietrzu unosił się słodki zapach
kwiatów, w których wesoło brzęczały pszczoły z pobliskiej pasieki. Promienie
słońca odbijały się w stawiku na tyłach domu.
Stałam na werandzie, patrząc, jak mój
ukochany ładuje na konia swój ekwipunek.
- Naprawdę musisz jechać? –
zapytałam błagalnie, podchodząc do niego. Ubrany w mundur Konfederacji, z
włosami, które rozwiewał wiatr i tymi pięknymi, niebieskimi oczami wyglądał jak
prawdziwy żołnierz. Ktoś taki jak on był chlubą dla mnie i całego Mystic Falls,
lecz wolałabym, by został, taki jak był, niż wyruszał na wojnę by okryć się
chwałą, choć nie wiedział, czy wróci.
Jego usta wygięły się w łagodnym uśmiechu.
Był moim aniołem. Ideałem. Buntownikiem, którego kochałam ponad wszystko.
- Muszę, Lynette. Nie mogę
się teraz wycofać – wyszeptał ze smutkiem w głosie.
Westchnęłam cicho.
Puścił uprząż klaczy i wziął mnie w swoje
silne ramiona. Mocno w niego wtulona, rozszlochałam się. Nigdy nie byłam zbyt
wylewna, jeżeli chodzi o uczucia, ale w takiej chwili nie mogłam powstrzymać
potoku łez. Delikatnie pocałował moje usta. Nie chciałam, żeby mnie opuszczał,
jednak wiedziałam, że już teraz nie było siły na ziemi i w niebie, żeby go przy
sobie zatrzymać. Tak już po prostu musiało być, a ja mogłam tylko to
zaakceptować.
- Kocham cię – szepnął w moje
włosy.
- Ja ciebie również, Damonie.
I zawsze będę.
Złożył pocałunek na moim czole.
Odsunęłam się od niego bardzo niechętnie, po
chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. To Giuseppe Salvatore chciał dodać mi
tym gestem otuchy. Wiedziałam, że choć nie zbyt dobrze dogotuje się ze swoim
starszym synem, to i tak bardzo go kocha, i cieszy się, że udało mu się
wychować go na kogoś takiego. Widziałam, jak mężczyźni łapią kontakt wzrokowy i
między ojcem a synem dochodzi do zawarcia jakiejś umowy. Starszy skinął głową.
- Będziemy dobrze się nią
opiekować Damonie, aż do twojego powrotu – zapewnił go ojciec.
- Liczę na to. – chłopak
spojrzał za siebie. Na polnej dróżce odchodzącej od posesji siedzieli na
koniach dwaj jego przyjaciele, oczekując, aż do nich dołączy. – Czas się
zbierać.
Jeszcze raz mocno mnie przytulił.
- Wiem, że to głupie, i
rzewne, ale obiecaj mi, że będziesz nosił to przy sobie. – zdjęłam z szyi
naszyjnik z zawieszką w kształcie pojemniczka w którym znajdował się piasek z
wybrzeża Morza Północneg, na którym wygrawerowana była róża. Zawiesiłam go na
szyi mojego ukochanego, a on szybko schował ją pod mundur.
- Oczywiście, że będę.
Damon wsiadł na konia. Z bronią przewieszoną
przez ramię i w mundurze wyglądał przewspaniale.
- Pamiętaj o mnie. Jedź i
wracaj szybko! – zawołałam. On już przekraczał bramę posiadłości, i po chwili
ruszył polną dróżką wraz z dwoma kompanami, a za nimi roznosiły się nuty
pieśni. Hymnu Południa.
Dwa miesiące później
Siedziałam na ławce przy posesji Salvatore’ów
okryta wełnianym kocem. Chłodny, przenikliwy wiatr rozwiewał pukle moich
włosów, unosząc ze sobą pożółkłe liście spadające z drzew. Deszczowe chmury
unosiły się nad Mystic Falls, zwiastując coś niedobrego. Jesień rozgościła się
już na stałe, a on jeszcze nie wrócił.
Codziennie po kilka godzin przesiadywałam na
tej właśnie ławce, nieraz z książką w ręku, nieraz wpatrując się w horyzont.
Często też przeglądałam prasę, uważnie wyszukując jakichkolwiek informacji o
tym, co dzieje się na froncie. Jednak zawsze moje myśli biegły tylko jednym
torem. O czymkolwiek bym nie myślała, zawsze wracałam do jednego tematu – jego.
Zanim mnie opuścił nigdy nie myślałam, że tak za nim zatęsknię. Że tak się do
niego przywiążę i że tak bardzo go pokocham. Jednak los lubił płatać
niespodzianki. Teraz, gdy był daleko, to co czułam wcześniej wracało do mnie ze
zdwojoną siłą. Bałam się też tego, co mogło nastąpić. Moje najmroczniejsze
obawy wiele razy nawiedzały mnie w koszmarach. Zastanawiałam się też, co stanie
się ze mną, jeśli on nie wróci. Co mi po majątku bez rodziny i wsparcia? Wiedziałam,
że Stefan i jego ojciec zaproponowaliby mi gościnę w swoim domu, jednak nie chciałam
jej nadużywać. Ale czy bez Damona moje życie miałoby sens?
Nie.
Podczas tych godzin moim częstym towarzyszem
był Stefan. Dobry z niego chłopak. Taki prawy, dobrze wychowany, godny
zaufania… Idealnie nadawał się na spadkobiercę majątku Giuseppe. Damon by sobie
z tym nie poradził. Był na to zbyt roztrzepany. Za to Stefan był wręcz
stworzony do tego, by pomagać ludziom. By móc wypłakać się na jego ramieniu.
Często korzystałam z tej opcji. Był dla mnie w tym okresie jak brat.
Powoli zaczął zapadać zmrok.
- On wróci, Lynette. Przecież
ci obiecał. – młodszy Salvatore uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. –
Powinnaś wejść do domu. Jeszcze się zaziębisz. Chcesz go witać z gorączką?
Bez słowa wykonałam jego polecenie. Weszłam
do salonu, gdzie przysiadłam się do stołu, na którym pan Salvatore właśnie
rozkładał pasjansa. Służąca rozpalała ogień w kominku.
- Damon się nie odzywał? – w
głosie starszego mężczyzny słychać było ojcowską troskę.
- Nie, proszę pana.
Niestety, taka była prawda. Od dawna nie
dostałam od niego żadnego listu, wieści, niczego. Bałam się, że mogło się coś
stać, i miałam wrażenie, że reszta rodziny podzielała moje obawy. Krople
deszczu zaczęły uderzać o dach domu, przerywając ciszę, jaka panowała w salonie.
Nagle do naszych uszu dobiegł odgłos pukania
do drzwi. Nie spodziewaliśmy się o tej porze żadnych gości, dlatego poderwałam
się z krzesła, z zamiarem otwarcia drzwi, lecz ubiegła mnie służąca. Po chwili
do pomieszczenia wpadł mężczyzna, w którym dopiero po chwili rozpoznałam Toma,
przyjaciela Damona. Wyglądał jak siedem nieszczęść, umazany błotem, w
podniszczonym mundurze i z ręką na temblaku.
- Thomasie! – pan Salvatore
również poderwał się od stolika. – Masz jakieś wieści z frontu?
Chłopak przełknął głośno ślinę i dopiero
wtedy zaczął powoli mówić.
- Niestety, nie najlepsze,
ser. – słysząc to, moje serce niemal stanęło, a później zaczęło bić ze zdwojoną
prędkością. – Pana syn został uznany za martwego.
Świat wokół mnie zamigotał.
- Jak to możliwe?! –
podniosłam głos.
- Przykro mi panienko. W
wybuchu zginęło wielu naszych, lecz ciała Damona nie odnaleziono.
- Czyli jest jakaś szansa, że
nic mu się nie stało?- łapałam się złudnej nadziei.
- Raczej nie.
Wszyscy zgromadzeni patrzyli się na mnie.
Twarz Stefana błyszczała od łez, kapiących po jego policzku, natomiast Giuseppe
przybrał nieprzeniknioną maskę, pod którą zawsze ukrywał swój żal i smutek. Ja
czułam się, jakby sens słów Toma do końca do mnie nie dotarł. Wiedziałam, co mi
przekazał, jednak moje ciało nie zareagowało. Stałam tam wpatrzona w martwy
punkt, aż w końcu ruszyłam biegiem po schodach i do swojej sypialni.
Jakby w transie wygrzebałam spod łóżka
pudełko, w którym trzymałam przedmioty, które pragnęłam ukryć przed światem.
Nie dbałam o to, czy ktoś mnie zobaczy, czy ktoś wejdzie do pokoju. Wyjęłam
fiolkę, w której zawarta była esencja mieszanki ziół wywołujących sen.
Zamówiłam ją kiedyś u Pearl, naszej miejscowej aptekarki. Nie dbając o
konsekwencje, wychyliłam flaszeczkę do dna. Gdy poczułam na języku gorzki smak
leku, świat wokół mnie powtórnie zawirował. Położyłam się na łóżku, i czekałam
aż nadejdzie sen. Niczego w tamtej chwili tak nie pragnęłam, jak ciemności,
która w końcu przyszła, porywając mnie ze sobą…
_____________________________________________________________
Co robi Thalia gdy się nudzi? Dodaje notki na bloga. ;>
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że prolog miał być dopiero w wakacje, ale nie mogę się powstrzymać przed opublikowaniem go. Poza tym, jak już wcześniej wspomniałam, strasznie się nudzę. Jestem chora i siedzę w domu, co sprzyja pisaniu opowiadania. ;D
Prolog jak prolog. Krótki. Rozdziały będą znacznie dłuższe. Poza tym większość akcji dzieje się w dwudziestym pierwszym wieku, więc nie przyzwyczajajcie się do panów S. jako ludzi, chociaż musicie wiedzieć, że w tym opowiadaniu będzie więcej ich człowieczeństwa, niż gdziekolwiek indziej ^^
Teraz już na poważnie, rozdziały dopiero w wakacje. Postaram się je dodawać raz na dwa tygodnie. to mniej więcej tyle, ile jestem w stanie napisać, a wy przeczytać w takim czasie.
Pewnie znajdziecie jakieś błędy, lecz mam nadzieję, że nie będzie ich za wiele.
Krytyki też się nie boję, ale przyjmuję tylko tę konstruktywną.
No dobra, dosyć tego ględzenia, aktualności znajdziecie w ramce po prawej ;>
Całuski! ;***
Nie spodziewałam się teraz prologu, lecz cieszę się, że wstawiłaś.
OdpowiedzUsuńpodobało mi się. Gdzie Damon? Snuję domysły : katherina go znalazła, opiekowwała i zamieniła w wampira. Ale co wtedy ze stefanem? Damon z kath wroci. :d
Wzruszająca scena pożegnania.i ten naszyjnik.:)
może z tej nudy dodasz jednak 1 roździał przed wakacjami? ;>
Wciągnął mnie ten prolog i ta końcówka.
Chcę więcej.haha
Super prolog, ale nie spodziewałam się go przed wakacjami. Ale co tam, narzekać nie będę, może z tej nudy dodasz pierwszy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńOgółem bardzo fajnie, nowa postać. ;) scena pożegnalna słodka i ten naszyjnik. ;> hmmm, co się stało z Damonem? Zapewne będzie wampirem ale przez kogo? I co się stanie z Lynette? Zapewne też będzie wampem i spotkają się w 21 wieku ;) no dobra, czekam na nexta ;)
pozdrawiam i zapraszam do mnie, wieczorem powinny pojawić się nowe rozdziały :)
super opowiadanie! pisz dalej z przyjemnością będę czytać :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się nudziło i liczę na więcej tworów Twojej nudy.
OdpowiedzUsuńZajrzałam tu przez przypadek, ponieważ chciałam zostawić komentarz na Twoim drugim blogu, na którym czytam już 9 rozdział, ale pozytywnie mnie zaskoczyłaś. :)
Prolog rzeczywiście jest krótki, ale tak ma być. Jest wspaniały. Scena pożegnania Lynette i Damona jest wzruszająca, ale nie chce mi się wierzyć, że nasz kochany pan Salvatore zginął. Ba! Nie chce mi się w ogóle wierzyć, że mógł już stać się wampirem. Żywię ogromną nadzieję, że jeszcze wróci do swojej dziewczyny/żony, nie wyszczególniłaś tego.
Jak już mówiłam prolog mi się bardzo podoba i trochę przypomina mi opowiadanie, które sama kiedyś pisałam, ale skończyłam na drugim rozdziale.
Mam nadzieję, że mnie powiadomisz o następnych notach?
I zapraszam również do siebie, gdzie pojawił się pierwszy rozdział.
www.smak-tajemnic.blogspot.com
Pozdrawiam
Kira Lyra
Oj tam, może jeden błąd widziałam (chyba "o" brakowało), ale to bez znaczenia bo rozdziały tak pochłaniają, że kompletnie nie patrzę na błędy, tylko jadę po kolei, żeby dowiedzieć się czy Damon wróci czy nie :D Zaczęłam się domyślać, że coś się stanie i właśnie tak zaczniesz pierwszy rozdział :D kochany Damonek <3. Prolog mi się podoba i zaciekawił mnie co najważniejsze, więc nie mogę się doczekać, kiedy dodasz pierwszy rozdział! (Przykro mi, że będziesz dodawać raz na dwa tygodnie... Może jeśli zobaczysz tak miażdżącą ilość komentarzy to dostaniesz werwy do takiego pisania, że rozdziały będą pojawiać się codziennie - ale byłoby pięknie :D). Ok, widzę, że ja też już ględzę od czapy, więc lepiej skończę. Ale z drugiej strony to strasznie miło czytać długie komentarze niż "super. Podoba mi się" :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!:D
Zapraszam na nową notkę.
OdpowiedzUsuńwww.jednorazowe-przygody.bloog.pl
Yeeey, bardzo dobrze, że nie czekałaś na wakacje! Nie ma co dyskutować z weną, gdy ta dobija się do drzwi!
OdpowiedzUsuńProlog jest cudowny, to oczywiste, nie spodziewałam się niczego innego. Zachwycił mnie twój styl, bo naprawdę lekko się czyta. Żadnych literówek, błędów stylistycznych... chciałabym tak kiedyś umieć :)
Podoba mi się klimat twojego opowiadania. Poza tym bohaterowie nie byli słabo zarysowani, jak to często się zdarza. Demon był uroczy i bardzo żałuję, że spotkał go taki, a nie inny los. Co do głównej bohaterki, to hmm... wydaje się bardzo emocjonalna, ale to dobrze, bo przy takich osobach zawsze jest dużo akcji. Stefan za to mnie denerwował - ale nie przejmuj się, on tak na mnie zawsze działa.
Pisz, pisz więcej, bo nie ma na co czekać. Weny, weny życzę : ) Pozdrawiam
Świetne! Cholernie mi się podoba. Klimat, który stworzyłaś jest niesamowity. Czekam z niecierpliwością na więcej :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://blueyesyes.blogspot.com/
witam,
OdpowiedzUsuńnowy, dziesiąty rozdział na http://delena-before-sunset.blogspot.com :)
zapraszam do czytania i komentowania ;)
pozdrawiam :D
Hej, dzięki za linka na prolog :) Fajnie, że ci się nudziło, przynajmniej jest co poczytać :) A rozdział jak najbardziej bombowy! :D Prolog jest nieziemski, cieszę się, że nie czekałaś do wakacji, teraz to już nic mnie nie oderwie :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ale ty zawsze piszesz świetnie :)
Weny życzę i pozdrawiam! :D
Muszę jeszcze dodać, że poczułam się podobnie jak Ty, kiedy przeczytałam Twój tekst. Myślałam, że pisze naprawdę nieźle, tymczasem burzysz moje przekonanie jak mało kto :P Cudowny jest ten prolog :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Hej kochana! Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale ostatnio tyle się dzieje, że... w każdym razie zostałam ciocią i latam po domu jak szalona :DD Prolog świetny, zauważyłam kilka błędów powinno być choć zamiast chodź i pieśni zamiast pieści, ale ogólnie jak zawsze cudnie :* Zresztą ty wiesz, że uwielbiam wszystko co napiszesz, a zawłaszcza opisy zasługują na pochwałę. Nie za długie, a jednocześnie oddające doskonale charakterystykę miejsc. Damon powróci jako wampir? Czy Lynette od razu dowie się prawdy? Dlaczego kolejna notka dopiero na wakacje? Ja już chcę nexta :D A więc czekam i jeszcze raz przepraszam, że dopiero teraz ;D Buziaki :**
OdpowiedzUsuńFajnie, że założyłaś kolejnego bloga o TVD. Podoba mi się prolog, głównie dlatego, że akcja dzieje się w innych czasach. Biedna dziewczyna, stracić ukochanego na wojnie... to musi być naprawdę okropne. Ciekawa jestem, co będzie dalej. Damon będzie wampirem? A co z Lynette? Pojawi się jeszcze? Oby częściej Ci się tak nudziło :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to już sto lat temu, ale na telefonie. I zapomniałam skomentować. Wiem, skleroza nie boli, niestety...
OdpowiedzUsuńOdpowiem najpierw na stary komentarz, bo zaraz zapomnę. Morze... Nawet nie wiesz, jak Ci zazdroszczę! Kocham nasze morze, jest cudowne. Z chęcią bym jeździła tam co roku, ale wychodzi mi to rzadko, bardzo rzadko.
Młodsi bracia na "S" się nawet nie umywają. Starsi są demoralizujący. Deprawujący. Diaboliczni. Diabelnie przystojni. Demoniczni. Dzicy. Drapieżni. O czymś zapomniałam? :D
Wreszcie przejdę do prologu. Świetny, of course. Damon jako człowiek - czytałam dopiero jedno opowiadanie, w którym takie wątki się pojawiały, więc jest to swego rodzaju nowość. Polubiłam jego narzeczoną i rolę brata, jaką odgrywał dla niej Stefan. Ale troszkę przesadziła, przecież nie musiała od razu się truć, wszystko mogło się wyjaśnić... Z drugiej strony kobiety w czasie wojny secesyjnej miały raczej specyficzną mentalność.
Czekam na pierwszy rozdział!
Pozdrawiam serdecznie :*
Zapraszam do mnie, są nn ;)
OdpowiedzUsuńhttp://vamp-miss.blogspot.com/
http://always-and-forever-delena.blogspot.com/
Prolog świetny:D strasznie mi sie podoba<3 czekam na 1 rozdział^^
OdpowiedzUsuńhttp://urealizbe.blogspot.com/
Cudny ten prolog. Masz świetny styl, ale o tym pewnie wiesz, więc nie będę ci przynudzać. Widać nuda i choroba może być budująca.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie opisałaś scenę ich pożegnania. Była mega romantyczna.
Z resztą wszystko mi się podoba. Opisy, dialogi, klimat wszystko przemyślane i opisane po mistrzowsku.
No, ale już nie słodzę.
Pozdrawiam!
Cudny prolog ! Nie mogę nic powiedzieć ... brak mi słów ! Czekam na pierwszy rozdział ! :) Pozdrawiam :**
OdpowiedzUsuńTak, tak! To już czytałam, wtedy co zaspamowałam ;d Ale nie wiem czemu nie skomentowałam -.-
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie przypomniałam sobie o co chodziło ^^
Mam nadzieję, że Lynette nie umrze przez tę fiolkę. Raczej wolałabym, żeby jakimś dziwnym sposobem, w jej ciele przed tym wydarzeniem znalazła się wampirza krew hehe ;d
No, ale zobaczymy co szykujesz ^^ I Damon <3 Oj, tak, tak xd