Po trzech godzinach przeciskania się bocznymi uliczkami i stania w
korkach wreszcie udało mi się wyjechać na przedmieścia, gdzie ruch był znacznie
mniejszy. Otworzyłam okna od strony pasażera i kierowcy, robiąc przyjemny
przeciąg, który rozwiewał moje włosy, czasami wpychając jeden z kosmyków do
oka, co drażniło mnie niemiłosiernie. Pogoda była całkiem przyjemna, jak na
koniec października. Chociaż pożółkłe liście zaczęły już opadać z drzew, to od
strony morza wiała ciepła bryza. Zjeżdżając na autostradę pozwoliłam sobie na
mocniejsze przydepnięcie gazu, choć w mojej głowie pojawiło się pełno obaw.
Właśnie na tej drodze, zupełnie niedaleko
zdarzył się wypadek, który wstrząsnął moim życiem. Nieco ponad dwa miesiące
temu, w sam środek wakacji moi rodzice wraz z Sophie wracali z jednodniowej
wycieczki na Long Island. Nie chciałam z nimi jechać, wolałam pozostać w Nowym Jorku, spotkać się
ze znajomymi, lub po prostu posiedzieć w samotności. Wyszłam z kilkoma
koleżankami z roku do klubu w hotelu Plaza, by się rozluźnić. Byłam już lekko
wstawiona, kiedy dostałam z policji telefon. Poinformowali mnie, że moi rodzice
mieli wypadek. W ich auto uderzył tir, naczepa się oderwała i zgniotła
samochód. Winę za wypadek poniósł kierowca tira, który stracił panowanie nad
pojazdem. Rodzice zginęli na miejscu, natomiast siostra w ciężkim stanie
została przewieziona do pobliskiego szpitala. Byłam w ogromnym szoku, ale mimo
to błyskawicznie udało mi się złapać taksówkę i dostać do wskazanego przez
policję miejsca. Nigdy nie zapomnę momentu, w którym wpatrywałam się w okryte
szpitalnym strojem i cienką białą kołdrą ciało Sophie. Jej twarz była cała w
siniakach, usta przykryte maską dostarczającą tlen, a z nosa wystawały dwie
rurki. W zagięcie w łokciu na prawej ręce miałam werflon. Dookoła słychać było
tylko pikanie narzędzi utrzymujących pracę serca mojej siostry, a później już
nic. Martwa cisza. Martwa jak ona i jak moje serce. Tamtej nocy straciłam nie
tylko wszystkich bliskich mi ludzi, ale i całą pasję do zawodu, w którym
chciałam pracować od najmłodszych lat. Znienawidziłam wszystkich lekarzy,
ponieważ nie mogli uratować jej, lecz w głębi duszy bałam się, że kiedyś
przyjdzie moment w którym stanę na miejscu któregoś z nich.
Przez następne miesiące byłam otępiała.
Straciłam kontakt z przyjaciółmi i rodziną. Pogrzeb i proces sądowy pamiętam
jak przez mgłę, tylko urywane sceny, kondolencje, łzy. Jeszcze bardziej
zamknęłam się w sobie i swoich nałogach. Całe dnie spędzałam w domu, pijąc
hektolitry kawy i paląc papierosa za papierosem. Nieraz nawet dołączały do nich
skręty, chociaż już wcześniej obiecałam sobie z tym skończyć. Byłam bezsilna,
bezradna. Otaczający mnie świat przestał mieć dla mnie jakikolwiek sens, liczył
się tylko ból, który czułam i przerażająca, wciąż narastająca pustka. W dodatku
sny, które wiele razy nie pozwalały mi ponownie zasnąć. Kim Ona była? Dlaczego
śniła się właśnie mnie? Co chciała osiągnąć? A może to mój chory, przepełniony żalem umysł płatał mi
takie figle? Moja urojona podświadomość wymyśliła sobie postać która nawiedzała
mnie w snach. Lepiej już być nie może.
Podjęłam wiele decyzji. Postanowiłam, że
najlepszym rozwiązaniem będzie przerwanie studiów i przeprowadzka. Następnego
dnia złożyłam na uczelni potrzebne papiery, wcześniej informując Ashleen, jedną
z koleżanek ze studiów o moich zamiarach. Nie chciałam po prostu znikać, zostawiając
za sobą same niewiadome, chciałam się komuś wygadać. Wyszło na to, że
dziewczyna była pierwszą od kilku miesięcy osobą, z którą rozmawiałam.
Na następne dni znów zamknęłam się w sobie,
nie wpuszczając do mojego otoczonego murem świata nikogo. Moją ponurą
egzystencje przerwał dopiero telefon od ciotki Laury, bratowej mojego ojca, która
mieszkała w San Francisco. Przyjechała do Nowego Jorku i poprosiła mnie o
spotkanie. Bardzo niechętnie zgodziłam się z nią zobaczyć w kameralnej
kawiarence na Manhattanie. Długo rozmawiałyśmy. Przeprosiła, że nie mogła
przybyć na pogrzeb moich rodziców, po czym wręczyła pęk kluczy. Wytłumaczyła,
że jeżeli chcę się stąd wynieść, to najlepiej do spokojnego miejsca.
Zaproponowała mi pobyt w domu w Mystic Falls. Kiedyś przez długi czas tam mieszkała,
a później przeniosła się do Kalifornii, lecz dom od tego czasu stał pusty. Z
chęcią przystałam na jej propozycję. W końcu tego szukałam, prawda? Możliwości
wyrwania się z tego ponurego świata, odpoczynku od rzeczywistości. Podziękowałam
jej za rozmowę i pomoc, po czy wymieniłyśmy się numerami telefonów i każda
poszła w swoja stronę. Kilka dni później dostałam maila, w którym znajdowały
się dane dotyczące położenia miasteczka i domu. Wydrukowałam z Internetu mapę,
spakowałam się i już po kilku dniach byłam gotowa do drogi. Wielką
niespodzianką było dla mnie to, że ciotka pomogła mi również w załatwianiu
stażu. Broniłam się przed szpitalem rękami i nogami, jednak był to jedyny
zawód, w którym jakoś się odnajdywałam, więc w końcu zgodziłam się na wszystko.
Z niecierpliwością wyczekiwałam dnia, który wybrałam na przeprowadzkę. Na
początek nowego życia, które miało mi przynieść ukojenie po stracie.
Aż w końcu dzień nadszedł, a ja właśnie
siedziałam za kierownicą Land Rovera jadącego w kierunku Wirginii.
Westchnęłam głęboko, wyrywając się tym
samym z zamyślenia. Ostatnie promienie zachodzącego słońca rzucały cienie na
moje dłonie spoczywające na kierownicy. Wyciągnęłam ze schowka paczkę
papierosów i odpaliłam jednego od samochodowej zapalniczki. Zaciągnęłam się
głęboko dymem, tak jak lubiłam, po czym wypuściłam go ustami.* Włączyłam radio,
starając się złapać jakąś stacje grającą rocka lub bluesa, lecz mi to nie
wyszło. Zdesperowana, przegrzebałam schowek od strony pasażera.. Ciągle patrząc
na drogę, na chybił trafił wybrałam jedno z opakowań. Trafiło na drugi album
Marsów, A Beautiful Lie. Fart. Była
to moja ulubiona płyta tego zespołu. Od razu wsadziłam ją do odtwarzacza,
rzucając pudełko na siedzenie pasażera. Wybrałam swój ulubiony utwór, który
zawsze dawał ukojenie moim zmysłom i zaczęłam śpiewać wraz z wokalistom.
Was it a dream?
Was it a dream?
Is this the only evidence that proves it
A photograph of you and I.**
Was it a dream?
Is this the only evidence that proves it
A photograph of you and I.**
Jared zakończył piosenkę nieco zachrypniętym głosem, po czym zabrzmiały
ostatnie akordy gitary, a w moich oczach pojawiły się łzy. Czy to był sen?
Pragnęłam, by to wszystko okazało się tylko koszmarem. Obudzić się, i zobaczyć,
że wszystko jest tak jak przedtem, tak jak powinno – piękne, choć nieosiągalne
marzenie.
Zatrzymałam płytę, po czym wróciłam do
radia. Wolałam słuchać tego, co tam leciało, niż psuć sobie i tak podły humor
piosenkami przepełnionymi wspomnieniami. Przez chwilę bawiłam się regulatorem
głośności, aż ustawiłam wszystko idealnie. Przez otwarte okno wyrzuciłam
niedopałek, po którym pozostał już sam filtr i włączyłam nawiew, by pozbyć się
z auta smrodu tytoniu.
Kilka godzin po zapadnięciu zmroku zjechałam
z autostrady. Oczy same mi się zamykały, być może dlatego, że ubiegłej nocy źle
spałam. Kawa, którą wypiłam w jednym z zajazdów już dawno przestała działać,
więc nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko zatrzymać się na nocleg. Od
początku obawiałam się, że nie będę w stanie jechać przez całą noc, ale nie
sądziłam, że padnę tak szybko.
Wjechałam na parking oświetlonego
bożonarodzeniowymi lampkami motelu. Wyglądał na dość przytulne miejsce, ale
biorąc pod uwagę to, że było ciemno, niewiele widziałam. Zabrałam ze sobą tylko
podręczną torbę z małą kosmetyczką, ubraniami na zmianę i kilkoma innymi
drobiazgami.
W holu przywitała mnie ruda recepcjonistka
w średnim wieku, wyglądająca na niezbyt zadowoloną z tego, ze musi siedzieć po
nocach i przyjmować gości.
- W czymś pomóc? – zapytała.
Ruszyłam po drewnianej, skrzypiącej podłodze
w jej stronę, rozglądając się dookoła. Ściany były pomalowane na brązowy kolor,
a niewielka ilość mebli, ograniczająca się jedynie do wielkiej, zamszowej
kanapy i małego stolika sprawiały dość surowe wrażenie. Mogło być gorzej.
- Tak, proszę o pokój z
łazienką na jedną noc – mruknęłam sennie, tłumiąc ziewnięcie.
- Jednoosobowy? – zapytała
kobieta bez cienia uśmiechu.
- Tak.
Podała mi kluczyk z numerkiem.
- Pierwsze piętro, trafi pani
bez problemu – odwróciła się ode mnie z miną świadczącą o tym, że mogę już
sobie iść, i wróciła do przeglądania gazety.
Chciałam ją jeszcze zapytać o bar, ale
postanowiłam poszukać go na własną rękę, gdyż kobieta wydawała się być niezbyt
przychylnie do mnie nastawiona. Wbiegłam po schodach, bawiąc się breloczkiem
przy kluczyku. Kobieta miała rację, znalezienie pokoju nie sprawiło mi
problemu, gdyż na pierwszym piętrze było ich zaledwie dwadzieścia. Przekręciłam
kluczyk w drzwiach z numerem osiemnaście, które pod naporem mojego ciała
ustąpiły. Weszłam do środka i włączyłam światło.
Wnętrze nie było imponujące, lecz czego
innego mogłam się spodziewać po tanim motelu? Pokój był wyłożony drewnianymi
panelami w kolorze jasnego beżu, zawierał sporych rozmiarów łóżko zasłane białą
pościelą, niewielką szafę, toaletkę z lusterkiem i pufą, stolik, dwa krzesła i okno.
Meble miały kolor podłogi, a na bladoniebieskiej ścianie wisiał obraz jeźdźca
bez głowy. Od razu zaciągnęłam roletę i rzuciwszy torbę na łóżko udałam się na
zwiedzanie łazienki. Tu również szału nie było. Kabina prysznicowa, umywalka z
lusterkiem i toaleta stanowiły całe wyposażenie.
Podłączyłam do ładowarki wyjęty z kieszeni
dżinsów telefon. Bateria padła mi w trakcie drogi, więc przed resztą podróży
koniecznie musiałam ją naładować. Poczekałam, aż bateria się nieco podładuje po
czym włączyłam go. Czekały na mnie dwa nieodebrane połączenia oraz wiadomość.
Najpierw postanowiłam oddzwonić do ciotki Laury. Usłyszałam dwa sygnały, zanim
w końcu ktoś podniósł słuchawkę.
- Joline, słońce, wszystko w
porządku? – zabrzmiał zatroskany głos ciotki.
- Tak. Wybacz, że wcześniej
nie odebrałam, prowadziłam auto, a bateria w telefonie mi padła –
wytłumaczyłam.
- Nic się nie stało. Jesteś
już na miejscu? Jak minęła podróż?
- Jeszcze nie minęła, ciociu.
Jestem jakoś w połowie drogi, zatrzymałam się na noc w motelu, żeby się
przespać. Po wyjeździe z Nowego Jorku ruch jest raczej umiarkowany, więc nie
jest tak źle.
- W takim razie dobrze,
pewnie jesteś zmęczona, więc ci nie przeszkadzam. Jak dojedziesz, to koniecznie
do mnie zadzwoń.
Uśmiechnęłam się pod nosem, słysząc słowo
„zmęczona”. Byłabym w stanie zasnąć na stojąco, gdyby nie strach przed
koszmarem.
- Obiecuje zadzwonić,
dobranoc – rozłączyłam się.
Laura była moją jedyną bliższą rodziną, jaka
mi została, dlatego postanowiłam dbać o kontakt z nią, jednak często mnie
irytowała. Kiedy byłam młodsza spędzałam u niej i wujka kilka tygodni w
wakacje, jednak później Logan zmarł, co bardzo odbiło się na psychice ciotki.
Przez jakiś czas niemal ze sobą nie rozmawiałyśmy i nie spodziewałam się, że
wyciągnie do mnie pomocną dłoń, kiedy cały świat zdawał się ode mnie odwrócić.
Wyciągnęłam z torby wszystkie potrzebne
rzeczy i udałam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie wierzchnie odzienie, a
poplamioną kawą koszulę od razu rzuciłam na podłogę. Pozostając jedynie w
bieliźnie przyjrzałam się dokładnie mojemu odbiciu w lustrze.
Nigdy nie byłam żadnym wyjątkowym okazem
piękności, ale teraz wyglądałam znacznie gorzej. Przez ostatnie tygodnie bardzo
straciłam na wadze tak, że teraz mogłam policzyć wszystkie wystające żebra.
Szczupłe, wręcz kościste ramiona stały się blade, ponieważ ostatnimi tygodniami
nie tylko unikałam towarzystwa, ale i wychodzenia z domu. Fiołkowe oczy
straciły swój dawny blask, którego miejsce zajęła ziejąca z nich pustka. Dodatkowo
w zagięciu na lewym łokciu widniały małe blizny – pamiątki po wkłuwających się
strzykawkach.
Ściągnęłam resztki odzieży, po czym weszłam
pod gorący strumień wody. Pozwoliłam, by zmył ze mnie cały żal i nienawiść do
świata za to, co się stało. Namydliłam ciało miodowym żelem pod prysznic, po
czym spłukałam wszystko. Nawet nie zauważyłam, kiedy po moich policzkach
zaczęły ściekać słone łzy, które mieszając się z wodą i tuszem do rzęs, spadały
do odpływu. Osunęłam się po chłodnych kafelkach i usiadłam w brodziku, oddając
się rozpaczy. Szum wody zagłuszał mój szloch. Pozostałam w tej samej pozycji,
dopóki gorąca ciecz zmieniła się w letnią, a potem zimną. Dopiero wtedy
wyszłam, okrywając się białym, puchatym ręcznikiem. Wytarłam się nim dokładnie
i nałożyłam na siebie prowizoryczną piżamę składającą się z za dużej koszulki z
napisem „I love New York” i spodni od dresu. Związałam włosy w luźnego koka, i
po zmyciu z twarzy resztek makijażu i wyczyszczeniu zębów wróciłam do pokoju.
Rzuciłam się na łóżko i zakopałam w miękkiej
pościeli, pachnącej proszkiem do prania. Po chwili jednak wstałam i wyjęłam z
torby paczkę Cameli. Zapaliłam jednego, po czym otworzyłam na oścież okno.
Chłodne wieczorne powietrze otoczyło moją twarz, co przyniosło mi swego rodzaju
ulgę. Zaciągając się tytoniowym dymem, rozsiadłam się na szerokim parapecie,
który pod moim ciężarem zatrzeszczał złowrogo, jakby miał się za chwilę
zawalić. Zamiast się tym przejąć, oparłam głowę o ramę okna, wdychając
specyficzną mieszankę tytoniu, spalin i kwiatów rosnących w doniczkach przy
wejściu. Do moich uszu dobiegały dźwięki przejeżdżających aut i głośnej muzyki
oraz śmiechu dochodzących z baru znajdującego się gdzieś w dolnych
kondygnacjach budynku. W mroku nocy z okna widać było tylko kawałek
oświetlonego podjazdu, oraz w oddali światła autostrady, cała reszta spowita
była ciemnością.
Robiłam wszystko, żeby tylko odwlec sen. Nie
wiedziałam, czego się bałam. Tego, że Ona znów pojawi się w moich snach? W
sumie, nic takiego mi nie robiła. Po prostu była, i to najbardziej mnie
przerażało. Dlaczego koszmar się powtarzał? A może bałam się natłoku myśli,
które poprzedzały moment zaśnięcia? Zawsze wtedy myślałam o wypadku. O tym, co
by było, gdybym pojechała z nimi, albo zwyczajnie namówiła do pozostania w
domu. Może by mnie posłuchali? A może i tak postawili na swoim, nie przejmując
się moim marudzeniem?
Strzepnęłam resztki popiołu na zewnątrz, tym
samym zagaszając papierosa. Zbyt wiele wątpliwości mnie nachodziło. Czy aby na
pewno robiłam dobrze, opuszczając Nowy Jork? Zastanawiałam się, co mnie spotka,
jeżeli ruszę w nieznane. Może mimo wszystko uda mi się odmienić swoje życie,
skończyć z nałogami, wszystko naprawić… A potem wrócić jako zupełnie inna
osoba.
Z powrotem zamknęłam okno i zaciągnęłam
roletę. Z wahaniem zgasiłam światło, po czym ułożyłam się w wygodnej pozycji.
Od razu moje powieki opadły, a sama udałam się w podróż do krainy Morfeusza.
Biegłam co
sił w nogach przez leśną polanę, co chwila zahaczając długą sukienką o wysoką
trawę. Długie jasne włosy, w które
zostały wplecione jedwabne wstążki powiewały za mną, niczym peleryna, a dookoła
unosił się mój śmiech, niesiony echem w czeluście lasu. Pogoda była wręcz wymarzona,
by spędzić niedzielne popołudnie na świeżym powietrzu. Słońce znajdowało się
wysoko na niebie, było ciepło, a od południa wiał lekki, przyjemny wiatr.
Wreszcie
dotarłam do linii drzew, potykając się przy tym. Zebrałam fałdy sukni w ręce i
nie zważając na złowrogie odgłosy dobiegające z miejsca do którego zdążałam,
pobiegłam dalej. Chociaż dzień trwał w najlepsze, w lesie było prawie całkiem
ciemno. Wysokie liściaste drzewa broniły słońcu dostęp do jego czeluści, tylko
w nielicznych miejscach pojedyncze promienie oświetlały ściółkę leśną. Drzewa
rozłożone były dość rzadko, jednak wszędzie wystawały korzenie,
uniemożliwiające szybszy bieg. Nie słyszałam za sobą kroków, co odrobinę mnie
zaniepokoiło, lecz nie na tyle, by przerwać i zawrócić.
Nagle ktoś
silnie przyszpilił mnie do drzewa, zasłaniając usta dłonią. Moje serce na kilka
sekund stanęło, po czym znów zaczęło bić, gdy okazało się, że nie było się
czego bać.
- Szybka jesteś – zamruczał ciemnowłosy chłopak,
zdejmując dłoń z moich ust, jednak nadal trwał przytrzymując mnie przy grubym
konarze. – Niełatwo było cię złapać.
Zaśmiałam
się, spoglądając w jego błękitne tęczówki, w których czaiły się figlarne
iskierki.
- Trzeba było częściej trenować biegi.
Zlustrowałam
go wzrokiem od góry do dołu, lekko go od siebie odpychając. Jego policzki były
rumiane, a spodnie poplamione trawą na kolanie.
- Ty za to wyglądasz, jakbyś się wcale nie zmęczyła –
nadrobił te kilkanaście centymetrów, które udało mi się przed chwilą uzyskać,
przysuwając się do mnie stanowczo za blisko.
- Cud pudru do twarzy.
Chłopak
szybko pocałował mnie w policzek, jakby bał się, że za chwilę się od niego odsunę.
I tak nie miałam gdzie, więc jego obawy nie miały podstaw.
- Nie na zbyt wiele sobie pan pozwala, panie
Salvatore? – mówiąc to, figlarnie się do niego uśmiechnęłam.
- Nie, jeżeli nie ma pani nic przeciwko, panno Evenes.
Tym razem
musnął swoimi ciepłymi wargami moje usta. Chciałam szepnąć, że nie mam nic
przeciwko, jednak uznałam, że to nie najlepsze rozwiązanie. Wyrwałam się z jego
delikatnego uścisku.
- Złap mnie, jeżeli chcesz się przekonać! – zawołałam,
pędząc w las. Świadomość, że jest podąża za mną dodawała mi skrzydeł.
Zerwałam się z łóżka, słysząc dźwięk
telefonu. Wyjęłam go spod poduszki i spojrzałam na wyświetlacz. „Bateria
naładowana” głosił komunikat wyświetlony na ekranie. Z westchnieniem odłączyłam
kabelek i z powrotem zakopałam się w pościel, lecz bez zamiaru zaśnięcia.
W głowie wciąż miałam obrazy ze snu. Znów
byłam Nią. Tym razem sceneria mary się zmieniła. Już nie była to scena
pożegnania, a raczej fragment szczęśliwego życia. Gonitwa pary zakochanych po
łące i lesie. Wiedziałam, że naprawdę kocha tego mężczyznę. Czułam to całą sobą, gdy znajdowałam się w Jej
ciele. Nawet po przebudzeniu czułam się, jakby postać ze snów odbiła jakieś
piętno na mojej psychice za każdym razem
gdy stawałam się Nią. Nie umiałam opisać targających Nią – i mną- emocji.
Do pokoju przez rolety wpadały promienie
jasnego światła poranka. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać i ruszać w
dalszą drogę, ale cóż mogłam poradzić?
Maszyna poszła w ruch, Joline, teraz już nie możesz
jej zatrzymać i zawrócić – mówiłam do
siebie w myślach, niechętnie wstając z łóżka.
Udałam się do łazienki i po szybkim,
orzeźwiającym prysznicu nałożyłam na siebie granatowy top i dżinsy, które
miałam na sobie poprzedniego dnia. Nałożyłam na twarz delikatny makijaż i po
zapakowaniu wszystkich rzeczy do torby oraz uporządkowaniu nieco pokoju
opuściłam go, zamykając drzwi na klucz.
Zbiegając schodami w dół, zerknęłam na
wyświetlacz telefonu. Dopiero dochodziła ósma rano, ale mimo to miałam
nadzieję, że zastanę bar otwarty, gdyż nie jadłam nic od tortilli u Drue i mój
żołądek domagał się śniadania. Kobieta, która teraz stała przy recepcji
uśmiechnęła się do mnie radośnie. Wyglądała mi na studentkę nie starszą niż
dwadzieścia pięć lat, więc ja również się do niej uśmiechnęłam. Oddałam jej
kluczyk i zapłaciłam za nocleg. Bez problemu odnalazłam bar, który na moje szczęście
był otwarty. Po zjedzeniu hamburgera i wypiciu dwóch filiżanek mocnej kawy i
zabraniu jednego cappuccino na wynos w papierowym kubeczku, wróciłam do auta. Słońce
świeciło mi prosto w oczy, wiec włożyłam przeciwsłoneczne okulary i włączywszy
klimatyzację wróciłam na autostradę w znacznie lepszym nastroju niż
poprzedniego dnia.
Dobierałam muzykę, usilnie ignorując
domagający się mojej uwagi album A Beautiful
Lie nadal leżący na siedzeniu pasażera. W końcu stanęło na More Than a Feeling grupy Boston. Radośnie wtórując wokaliście
przy tytułowym utworze jechałam kilka
godzin, nie zmieniając muzyki.
Zjechałam z autostrady na drogę z ogromnym
znakiem „Welcome to the Virginia”, czując na plecach przyjemny dreszczyk
podniecenia.
- It's more than a feeling! When
I hear that old song they used to play! I begin dreaming 'till I see Marianne
walk awal!*** - wydarłam się na cały głos.
---------------------------------------------------------------------------------
* W USA palenie papierosów podczas jazdy jest karane grzywną lub wiezieniem, lecz nasza bohaterka sie tym nie przejmuje, jak widać.
* *„Czy to był sen? Czy to był
sen? Czy to jedyny dowód, który to potwierdza? - fotografia, na niej ty i ja.” - fragment piosenki 30 Seconds to Mars – Was it
a Dream, od której pochodzi tytuł rozdziału.
** *„Więc to jest więcej niż
uczucie! Kiedy słyszę tą starą piosenkę którą niegdyś grali i zaczynam śnić aż
zobaczę Annę Marię odchodzącą.” – fragment piosenki Boston – More Than a
Feeling, wykorzystanej jako drugi podkład do rozdziału.
I jak, nie pomarliście tam z nudów? Mam nadzieję, że jednak nie jest tak źle, jak mi się wydaje. Z długości jestem zadowolona, z treści trochę mniej, ale to Wam pozostawiam ostateczną opinię, jak zawsze z resztą. Są dwa podkłady, i radzę zmieniać muzykę w miejscu, w którym to zaznaczyłam, wtedy jest lepszy efekt.
30 lipca wyjeżdżam i wrócę dopiero 8 sierpnia, dlatego przez najbliższe dwa tygodnie raczej nic nie opublikuję. zaległości postaram sobie nie robić, ale więcej o tym wspomnę przed samym wyjazdem w ramce po prawej.
Z dedykacją dla mojej złej bliźniaczki, Zacnego Psychopaty, na której to blog chciałabym Was serdecznie zaprosić <link>.
Nie przedłużając, życzę miłych wakacji! ;**
Moim zdaniem opowinnaś być zadowolona także z tekstu, bo jest on świetny. Co prawda zdarzyło się kilka literówek, ale to nic takiego.
OdpowiedzUsuńCiekawe, co zrobi bohaterka jak spotka mężczyznę ze snu. Może sama się w nim zakocha? Możemy się tylko domyślać... Jak już mówiłam, rozdział świetny i czekam na ciąg dalszy.
Informuj mnie :
www.bitwa-o-marzenia.blogspot.com
www.pijana-szczesciem96.blogspot.com
lub po prostu na GG ;)
Pozdrawiam ;*.
Czy ja wiem, czy powinnam? Jest jak jest, szału nie ma. Co zrobi bohaterka gdy spotka mężczyznę ze snu? Prawdopodobnie go nie pozna, bo po przebudzeniu nie pamięta jego twarzy. Takie tam utrudnienie ;P
UsuńDziękuję za dedykację.:*
OdpowiedzUsuńTekst nie jest taki zły, może miejscami troszkę nudnawy, ale wszystkie te fragmenty wydają się być konieczne do wprowadzenia.
Poza tym, podoba mi się, że tak bardzo skupiłaś się na uczuciach. No i nawet zgrabnie wyszło Ci połączenie obu bohaterek.
Zdarzyło się parę nieścisłości, ale (oprócz tej jednej z papierosami) to nie były to jakieś poważne rzeczy.
Całuję! :*
Wszystko poprawiłam, a jeżeli chodzi o te nieszczęsne papierosy, to patrz w przypisy ;P
UsuńWidzę. Pisałam Ci, że ciekawie wybrnęłaś.:*
UsuńŻyjemy, żyjemy! ;D
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie się czytało i nie masz co marudzić ;)
Ja nie mam się do czego przyczepić. Wszystko mi się podobało - a już szczególnie te twoje opisy.
Szkoda mi tej dziewczyny. Biedna, straciła w taki okropny sposób całą rodzinę.
Myślałam, że chociaż jej siostra przeżyje, a tu jednak nie...
Świetnie oddałaś wszystkie uczucia, które nią wtedy rządziły. Strach, rozpacz, smutek, gorycz - no cudnie po prostu ;)
Jestem ciekawa, jak dalej potoczą się jej losy po przeprowadzce do nowego miejsca.
Przepraszam, że tym razem tak zwięźle, ale nie mam zbyt dużo czasu, a chciałam skomentować jeszcze przed wyjściem ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Cieszę się, że ci się podoba. A nie ma się do czego przyczepić, bo Zacny Psychopata raczył mi już wszystko wytknąć ;D
UsuńRozumiem cię, też nieraz piszę komentarze na szybkiego, żeby dodać je przed wyjściem. ;D
Również pozdrawiam! ;**
Miałam wrócić do czytania po obejrzeniu Heroes i tak właśnie zrobiłam, chociaż zeszło mi o wiele dłużej niż planowałam. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe? :D
OdpowiedzUsuńJak już pisałam Ci na GG, ten FF podoba mi się o wiele bardziej niż poprzednia wersja. Fabuła jest naprawdę interesująca, szczególnie te sny męczące główną bohaterkę - sama w swoim opowiadaniu mam zamiar wykorzystać podobny wątek. Jestem także ciekawa, czy Damon i tutaj będzie wampirem, czy może masz zamiar poprowadzić to zupełnie inaczej i nie wracać już do tej postaci. W końcu masz wolną rękę.
Z niecierpliwością czekam na nowość.
Pozdrawiam.
przesiakniete-grzechem.blogspot.com
Och, nie mam ci tego za złe, i tak komentarz przeczytałam dopiero teraz (jest prawie 23). ;)
UsuńSzczerze? Mi też ta opowieść podoba się znacznie bardziej, ale marzę, żeby obie doprowadzić do końca. Nie wiem, co mi z tego wyjdzie.
Będzie dwóch Damonów. Damon - wampir i Damon -człowiek ;)
Biedna Joline... Tak bardzo mi jej szkoda i chyba będę tak powtarzać za każdym razem... Widzę, że jest nieźle uzależniona od tych papierosów, czego w zupełności nie popieram.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że uda jej się ułożyć sobie życie, choć, z pewnością, będzie ono zupełnie inne niż to przed tymi wszystkimi okrutnymi wydarzeniami.
Zaciekawił mnie po raz kolejny motyw snu w Twoim opowiadaniu.
Rozdział był naprawdę ciekawy - myślałam, że umrę w oczekiwaniu aż dodasz coś nowego ;)
Już teraz życzę Ci udanego wyjazdu (po raz drugi ;)). Je wyjeżdżam dzień po Tobie, tyle że na trochę dłużej.
Pozdrawiam serdecznie, Thalio ;*
[siostra-harryego-pottera.blogspot.com]
Na początku muszę cie strasznie przeprosić, że jeszcze nie skomentowałam twojego bloga. Zwyczajnie nadrabiam zaległości, a mam tego masę.
UsuńCóż, uzależnienie jest niezłe, to fakt, ale tak to już zwykle z tymi uzależnieniami bywa, nieprawdaż?
Sny będą bardzo ważną częścią całego opowiadania - głównymi retrospekcjami. Nadal jednak zastanawiam się, czy te normalne pisać oczami Lynette, Damona, czy obserwatora postronnego.
Ja tobie również życzę udanego wyjazdu (też chyba po raz drugi).
Całuski, moja droga! ;**
Nic nie szkodzi, kochana, wiem jak trudno jest walczyć z zaległościami (sama niedługo będę mieć ich sporo :( )... nie musisz się spieszyć ;)
UsuńUzależnienia to niefajna, że tak powiem, sprawa i wiem to z własnego doświadczenia...
Wiesz, w tej kwestii wiele Ci doradzić nie mogę, chociaż uwielbiam czytać teksty, gdzie świat widzianym jest oczami mężczyzny^^
Całuję ;*
Atmosfera gęstnieje...
OdpowiedzUsuńJoline jest coraz bliżej Mystic Falls...
Ale zajebiście! :D
Chodzi mi ogólnie o sam pomysł i tresc, co prawda narazie wszystko powoli się rozwija, ale ja właśnie coś takiego lubię. Same suche fakty, bez opsiówek są moim zdaniem... beznadziejne? Jednak nie chodzi TYLKO o tresc. Ja wprost kocham twój styl pisania, czy jak to można inaczej nazwac. Bohaterka jest wyrazista. Nawet kiedy nie wie czego dokładnie chce.
Zobaczyłam jakiś jeden mały błąd gdzie napisałaś chyba "wokalistom" czy jakoś tak, ale takie coś - phi! U mnie można znalezc w co drugim zdaniu.
Już sobie wyobrażam jak to będzie, kiedy Joline zobaczy na żywo tego samego faceta, którego widziała w snach! Pomyśli, że to przeznaczenie, że oszalała, czy moze od razu skapnie się, że coś tu nie gra? No zobaczymy.
Życzę ci miłego wyjazdu i pozdrawiam ;)
P.S. Możesz zdradzic, gdzie się wybierasz? ;D
Oj, gęstnieje, i jeszcze przez jakiś czas gęstnieć będzie. ;P
UsuńTeż lubię, gdy wszystko ładnie i wolno się rozwija, jednak mam nieodparte wrażenie, że u mnie to wszystko się wlecze. Postaram się poprawić błąd, i dzięki za wytknięcie.
Może i go zobaczy, ale nie pozna. Już komuś to mówiłam - ona nie pamięta twarzy Damona. Pisałam o tym w pierwszym rozdziale.
A wyjeżdżam nad morze. Ściślej mówiąc do Władysławowa ;)
Pozdrawiam! ;**
świetny odcinek! Szkoda, że dodajesz rozdziały w takich długich odstępach. Tak świetnie piszesz, że wciąż nie mogę się doczekać na następny. Przy okazji, u mnie kolejny rozdział:
OdpowiedzUsuńwww.nasza-1000-milosc.blogspot.com
Wierz mi, odstępy czasowe od odcinka do odcinka na tym blogu nie są takie wielkie jak na innych. Potrafię dodawać notki raz na miesiąc, więc proszę mi tutaj nie marudzić! ;P
UsuńNo ciekawie się zaczyna. Mam nadzieję że jakoś jej się to życie ułoży chociaż jedzie do Mystic Falls a tam dzieją się różne nie przewidywalne rzeczy... Czekam na kolejny i również życzę przyjemnych wakacji ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, Mystic Falls to taki lądowy trójkąt bermudzki. Możesz w nim zniknąć i słuch o tobie zaginie na wieki ;D Jednak i ja mam nadzieję, że kiedyś w końcu naszej bohaterce życie się ułoży.
UsuńPozdrawiam serdecznie! ;*
Mnie nie zanudziłaś. Było mało akcji, ale umiałaś tak utworzyć zdania, że cały rozdział zrobił się bardzo ciekawy. Chyba pokochałam to opowiadanie i twoje pisanie. :D Piszesz tak zachęcająco, że aż mi się zachciewa wziąć za swoje opowiadanie. Gratuluję ci tego, bo nie każdy umie tak zaciekawić czytelnika.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział:*
Cieszę się, że ciebie notka nie zanudziła. Czy ja wiem, czy umiem zaciekawić? Chociaż... w końcu kilka(naście?) osób to czyta ;P
Usuńja również pozdrawiam! ;**
Bardzo przyjemnie się czytało ten rozdział. Najbardziej podobał mi się fragment ze snem Joline. Aż nie mogę się doczekać chwili, gdy spotka prawdziwego Damona. Przynajmniej tak mi się wydaje, że go spotka. No bo skoro jedzie do Mystic Falls... xd Ciekawe, jak zareaguje i co w ogóle oznaczają te sny. Ale mam nadzieję, że wraz z jej przybyciem do miasteczka i spotkaniem z cudownym panem Salvatore, one się nie skończą. :D
OdpowiedzUsuńChce sprawić, by sny Joline były intrygujące, ale zdradzę ci, że to na nich będzie się głównie opierała fabuła. Oj, spotka Damona, ale jak zareaguje i czy w ogóle go rozpozna jako chłopaka ze snów?
UsuńNie skończą się, to ci mogę zapewnić ;D
Całuski! ;**
Podkłady muzyczne są świetne. Masz niezły gust muzyczny :D ta druga piosenka pasuje jak ulał do sceny, kiedy wyjeżdżała z tego motelu :D Zastanawiają mnie jej sny - widzi tam siebie, ale nie jest sobą, jeśli dobrze zrozumiałam, oraz Damona. Ciekawi mnie czy wcześniej już go spotkała, czy to raczej "przepowiednie", a może przeznaczenie..?:D
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci miłego wypadu, do zobaczenia ósmego sierpnia :D
Podkłady muzyczne wspaniałe i trafne ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze cudowny ;D Znowu te jej koszmary, ale teraz przynajmniej wie, że ten koleś ze znów to nie jaki pan Salvatore- bardzo przystojny błękitnooki, my oczywiście wiemy, że to Damon ;)
Coraz bardziej myślę, że Lynette to jej wcześniejsze wcielenie... ;> ?
Dopiero pod koniec dojechała do MF... już nie mogę się doczekać jej reakcji jak spotka Damona, kolesia z jej snów... jeśli go rozpozna... ;>
Scena ze snów, oj, nasz słodki, romantyczny Damon ♥
mam nadzieję, że będzie miewała jeszcze sny i że wreszcie się połapie, już nie mogę się doczekać!
Pech chciał, że jesteś na wakacjach, no ale każdemu pisarzowi potrzebny jest od czasu do czasu wypoczynek xd
Życzę miłego wypadu i mam nadzieję, do szybkiego zobaczenia. ;)
Tekst jest całkiem okej, nie masz co narzekać. Jeśli Ty jesteś z siebie zadowolona, to tekst sam z siebie będzie dobry, bo będzie to w nim widać :) Będzie ciekawie, gdy się spotka z Damonem. A Damon, podrywacz, mrrr *-* gorący jest :D Jej sny są fajne <3 pozdrawiam, u mnie nn :)
OdpowiedzUsuńO boże dziewczyno jesteś genialna ! Rozdział świetny ! ;D Już nie mogę się doczekać kiedy ona spotka się z Damonem ! Ah ... przeczuwam że będzie się działo ! xD Pozdrawiam i czekam na kolejny ;**
OdpowiedzUsuńTwój blog został oceniony na ostrzu-krytyki. Serdecznie zapraszam do zapoznania się z oceną! ;)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest w pewnym sensie wyjątkowe. Niby jest to fanfiction "Pamiętników Wampirów", ale jednak zaczyna się całkowicie inaczej niż reszta.
OdpowiedzUsuńJest Damon lub może raczej powinnam napisać "będzie", ale on cały czas jest w jej snach, więc chyba "jest" również może być. Jego uwielbiam z każdej strony, więc masz duży plus. W jego przeszłości pojawiła się Lynette, która najprawdopodobniej jest poprzednim wcieleniem głównej bohaterki i nie pojawia się tu ani Katherine, ani Elena, za którymi po prostu nie przepadam.
Jestem bardzo ciekawa, jak będzie wyglądało życie Joline w Mystic Falls, ale to, mam nadzieję, okaże się już niedługo ^^
Pozdrawiam!
"W zagięcie w łokciu na prawej ręce miałam werflon. " - zagięciu, miała
OdpowiedzUsuń"Moja urojona podświadomość wymyśliła sobie postać która nawiedzała mnie w snach. " - przecinek przed "która"
"Podziękowałam jej za rozmowę i pomoc, po czy wymieniłyśmy się numerami telefonów i każda poszła w swoja stronę." - swoją
"Włączyłam radio, starając się złapać jakąś stacje grającą rocka lub bluesa, lecz mi to nie wyszło. " - stację
"Pozostałam w tej samej pozycji, dopóki gorąca ciecz zmieniła się w letnią, a potem zimną. " - nie zmieniła się albo aż gorąca ciecz zmieniła się
No mi się rozdział podobał, a głównie dlatego, że UBÓSTWIAM JAREDA I MARSÓW! Mogłabym słuchać gooodzinami! Są genialni! Ale akurat uważam, że ich najlepsze utwory to: "This is war", "The Story". "The Kill", "Attack", "Hurricane", "Kings and Queens' , "Vox Populi" , "Closer to the edge" , "The fantasy" <3 . Dobra, wymieniłam wszystkie prawie, które ich ubóstwiam xd
Zastanawiają mnie te sny. Czyżby Joline była potomkinią panienki Lyette ( jesli zle napisalam, to przepraszam, ale nie pamietam! ) ? A może to jedna i ta sama osoba, ktora wlasciwie nie wie kim jest? Sa takie opowiadania...
W kazdym badz razie nie moge sie juz doczekac Damonaaaa!!!
Pozdrawiam bardzo serdecznie ^^
Wow! Jak zawsze genialnie! Jak ty to robisz? Przepraszam cię, że dopiero teraz komentuje, ale dopiero co wróciłam z wakacji i staram się to jakoś wszystko ogarnąć. Po pierwsze, żeby nie zapomnieć, muszę wspomnieć,że świetnie dobrałaś muzykę! Poza tym nie wiem czy już ci mówiłam, ale nowy szablon jest naprawdę genialny. A już wracając do samej treści to jak już pisałam nowe opowiadanie zapowiada się naprawdę fantastycznie i choć Joline wyjechała z mojego ukochanego Nowego Jorku to przeprowadza się do niemniej uroczego Mystic Falls. Czytając ten rozdział cały czas miałam wrażenie, że za chwilę wydarzy się coś złego, zwłaszcza w motelu, ale już sama nie wiem czy to było celowe wprowadzenie napięcia czy ja zaczynam wszędzie doszukiwać się czegoś nadprzyrodzonego, a przynajmniej niecodziennego. Mam dziwne wrażenie, że mniej więcej wiem co się wydarzy w następnych rozdziałach, ale ty pewnie i tak mnie zaskoczysz :D Zauważyłam kilka literówek, ale poza tym nic mi się nie rzuciło w oczy. Oczywiście czekam na kolejny! Buziaki:*
OdpowiedzUsuńPS Gdzie byłaś na wakacjach? ;)
Gdy wpadłam na twojego bloga i postanowiłam go przeczytać, przewinęłam stronę w dół. Wyobraź sobie, że jednym słowem jakie udało mi się wyłapać, było "Jared". Może to jest szaleństwo, ale uwielbiam Marsów i choć tak naprawdę nie są oni moim ulubionym zespołem, to ogarnęło mnie niesamowite uczucie, gdy przemknęło mi przez myśl, że Jared występuje w tym opowiadaniu. Mimo wszystko nie zawiodłam się na twoim opowiadaniu. Pisz dalej!
OdpowiedzUsuńJestem tutaj przypadkiem, ale nie żałuję. Bardzo mi się podoba, wszystkie normy zachowane, styl, lekkość pisania, znakomite słownictwo, świetna fabuła, wypełnione dialogi, wciągające i przyjemne opowiadanie. Naprawdę, jedno z najlepszych jakie tutaj czytałam. ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
marsz-mendelsona.blogspot.com/
ależ stęskniłam się za tym blogowym światem! zaczęłam znowu pisać, tym razem na blogspot, ale znowu o TVD i wpadłam na mojego starego bloga [frozen-memories] żeby przejrzeć linki i zobaczyć, co słychać u innych. Szkoda, że tamte opowiadanie zawiesiłaś, ale przeczytałam te i wciągnęło mnie również tak bardzo jak all-we-wanted. czekam na kolejny z niecierpliwością! [serca-z-kamienia]
OdpowiedzUsuń