Wiatr, delikatny podmuch unosi włosy. Słońce, ogrzewa
moje ciało. Słone krople spływają po policzku, zostawiając za sobą mokre ślady.
Silne ramiona obejmują mnie jeszcze ten jeden, ostatni raz…
- Kocham cię,
Lynette.
- Ja ciebie również. I zawsze już będę.
I znów łzy. Wiele, wiele łez. Rozpacz.
Zerwałam się z łóżka cała roztrzęsiona,
porywając ze sobą kołdrę i zawinięty w niej porcelanowy kubek, który z
trzaskiem rozbił się o podłogę. Starałam się oddychać głęboko, lecz nie za
bardzo mi to wychodziło. Mój oddech wciąż był płytki i urywany, jak po długim
biegu.
Płakałam. Zasypiałam ze łzami w oczach i z
nimi się budziłam. Może taki już mój los? Ubolewanie nad przeszłością,
zatracanie się w tym co było, aż w końcu zniknie rzeczywistość i będzie tylko
kiedyś, żadnego teraz? Bałam się tego. Co za paradoks! Przerażała mnie
perspektywa samotności, lecz mimo to ciągle byłam sama. Dwa miesiące temu mój
stan osiągnął poziom krytyczny.
Do tego te sny. Koszmary, w których nie
byłam sobą, tylko Nią, kimkolwiek była. Nie umiałam nad tym zapanować. Od kilku miesięcy, gdy zamykałam oczy, w
mojej głowie pojawiał się Jej obraz. Młoda, drobna kobieta o brzoskwiniowej
cerze, jasnych włosach, zawsze nienagannie upiętych, przenikliwych oczach w
kolorze fiołków, ubrana w suknię z gorsetem. Ideał, piękność. W śnie zawsze
byłam Nią. Czułam, to co Ona czuła, widziałam Jej oczami. Widziałam piękny
ogród przy uroczym, dziewiętnastowiecznym dworku. Widziałam mężczyznę, którego
kochała. Jego twarz zawsze zasłaniała mgła, lub to ja po przebudzeniu nie
umiałam sobie jej przypomnieć. Nienawidziłam tych nocnych mar. Nie było w nich
nic strasznego, aczkolwiek, gdy podobny sen powtarzał się którąś noc z rzędu
zaczynał mnie męczyć i co gorsza przerażać.
Doszłam do łazienki, gdzie opłukałam twarz
zimną wodą. Tego mi było trzeba. Doprowadzając się do porządku, powoli
zapominałam o natrętnym śnie. Włożyłam na siebie dżinsy i czarno-białą koszulę w kratkę. Długie do łopatek czarne
włosy związałam w koński ogon, lecz po chwili namysłu znów je rozpuściłam.
Nałożyłam na twarz makijaż. Korektor na sińce pod oczami, czarna kredka, tusz
do rzęs, i tyle.
Prowizoryczną piżamę wrzuciłam do jeszcze
nie dopiętej walizki. Reszta rzeczy, które miałam ze sobą zabrać czekały już w
wozie zapakowane w kartonowe pudełka.
Zapalając papierosa, rozejrzałam się raz
jeszcze po sypialni rodziców, w której sypiałam przez ostatnie dwa miesiące.
Głównie dzięki mnie wszędzie walały się teraz kubki, talerze, gazety, butelki i
pety. Nie zadałam sobie nawet trudu, by posprzątać zbitą porcelanę. Po co? To i
tak nie miało sensu. Niedługo sprzedam to mieszkanie ze wszystkim
bezwartościowymi gratami, jakie się w nim znajdują.
Z błogością zaciągnęłam się fajką.
Zastanawiałam się, jak oni mogli mnie tak zostawić? Samą, w tym wielkim
świecie? Dlaczego nie mogłam umrzeć razem z nimi? To mnie bolało najbardziej.
Uczucie pustki. Teraz wreszcie wiem, jak to jest stracić wszystko, co kochałam.
Co mi po pieniądzach, jakie mi zostały? Bez miłości nic nie ma sensu.
Pozbierałam jeszcze ostatnie drobiazgi, po
czym zamknęłam torbę. Zagasiłam peta w pustej szklance z resztką jakiegoś płynu
i wyszłam. Przeszłam się jeszcze jeden, ostatni raz po apartamencie. Wszędzie
panował artystyczny nieład. Kuchnia, salon, mój pokój.
Zatrzymałam się na chwilę w pokoju Sophie.
Bladożółte ściany poobklejane fotografiami i plakatami wydawały się dziwnie
wyblakłe. Łóżko było zasłane białą pościelą, w oknie wisiały kremowe firanki, a
na krześle leżała śliczna, niebieska sukienka, którą moja siostra miała ubrać
na swój bal maturalny. Nie dożyła do niego. Wszystko pozostało tak, jak w dniu
wypadku. Nie miałam siły, by cokolwiek ruszać. Na biurku stała fotografia,
przedstawiająca mnie i Sophie siedzące razem na ławce w Central Parku. Obejmowałyśmy
się ramionami i cieszyłyśmy do obiektywu jak głupie. Ja, wysoka, czarnowłosa
dziewczyna o przenikliwych, fiołkowych oczach, ubrana w czarne dżinsy i
pomarańczowy top, oraz ona, drobna istotka z krótkimi brązowymi włosami,
wystrojona w letnią sukienkę w kwiatki. Różniłyśmy się nie tylko z wyglądu, ale
i z charakteru. Dwie zupełnie różne istoty, a jednak siostry, w pewnym sensie
do siebie podobne. Była ode mnie młodsza o cztery lata. Zawsze była tą
ładniejszą, mądrzejszą, bardziej lubianą, a jednak ja nigdy nie miałam do niej
o to pretensji. Zamykałam się w swoim własnym, wyimaginowanym świecie z kilkoma
bliskimi osobami i egzystowałam sobie powoli, nie wadząc nikomu. Pogodziłam się
z tym, a teraz zostałam sama.
Masz, czego
chciałaś. Teraz możesz sobie tkwić w swojej urojonej rzeczywistości, nikt ci
nie będzie przeszkadzać.
Sophie
pewnie zabiłaby mnie, gdyby dowiedziała się, co robię ze swoim życiem. Że
przerwałam studia, że truję się tytoniem, i że chcę wyjechać z rodzinnego
Nowego Jorku. Nigdy wcześniej nawet bym o tym nie pomyślała, ale teraz… Cóż
innego mogłam zrobić?
Za
dużo cierpienia.
Wyciągnęłam zdjęcie z ramki i wsadziłam je
do dużej, czarnej torby, którą przewiesiłam przez ramię. Przede mną otwierała
się perspektywa nowego i być może lepszego życia. Demony przeszłości chciałam
zostawić za sobą, ale jednak jakieś pamiątki chciałam zachować. Nie mogłam
zapomnieć, jak wyglądali, dlatego wśród rzeczy, które postanowiłam zabrać ze
sobą było kilka albumów rodzinnych.
Wyszłam z apartamentu, ciągnąc za sobą
walizkę. Drzwi zamknęłam na klucz, który wrzuciłam do torby. Na parkingu
załadowałam torbę do obszernego bagażnika czarnego land rovera z beżową
tapicerką – jedynego auta, jakie postanowiłam zatrzymać z kolekcji mojego taty.
Resztę już sprzedałam.
Wyjechałam z podziemnego parkingu,
przyglądając się ostatni raz Piątej Alei budzącej się do życia, po długiej
nocy, pełnej imprez. Teraz to już nie był mój dom. Pragnęłam się z tym pogodzić
raz na zawsze. Po drodze pojechałam jeszcze do biura zaufanego agenta
nieruchomości moich rodziców. Zostawiłam u niego zapasowe klucze do mieszkania
i podpisałam umowę. Obiecał mi znaleźć szybko chętnego do kupna apartamentu.
Jakby zależało mi na pieniądzach! Mój ojciec był wpływowym właścicielem banku. Gdybym
chciała, mogłabym nie pracować do końca życia, gdyż otrzymałam po nim fortunę, jako jego jedyna spadkobierczyni.
Czas
zacząć nowe życie, Joline. Z dala od złego wpływu Nowego Jorku, z dala od tych
przeklętych ulic i mrocznych zaułków, gdzie po raz pierwszy cię zwerbowali…
Ale w głębi serca wiedziałam, że tak szybko
o wszystkim nie zapomnę. Poza tym miałam pamiątki, które miały mi pomóc w
krytycznych chwilach mojej egzystencji. Tak bardzo chciałam z tym skończyć,
chociaż tak na poważnie jeszcze tego nie
zaczęłam.
Nie umiałam tak po prostu odejść. Marzyłam o
tym, by jeszcze raz przejść się ścieżkami Central Parku i popatrzeć, jak
dzieciaki z bogatych rodzin, takie jak ja, grają w piłkę i jarają trawkę na
Owczej Łączce. Może nawet przez chwile pobyć jedną z nich?
Gdy tak siedziałam w aucie na parkingu
dumając nad jeszcze jednym spacerem po Nowym Jorku, głośno zaburczało mi w
brzuchu. No tak, Joline, geniuszu. Nie ma to jak wybrać się w
kilkunastogodzinną podróż autem bez śniadania.
Wysiadłam i po zamknięciu drzwi ruszyłam chodnikiem.
Głęboko zaciągnęłam się nowojorskim powietrzem, przepełnionym zapachem spalin.
Dookoła mnie śmigały żółte taksówki, tak bardzo charakterystyczne dla tego
miasta. Delektując się wszystkimi aspektami życia w Nowym Jorku nawet nie
zauważyłam, kiedy doszłam do celu, którym była mała knajpka na rogu jednego z
biurowców. Nie zastanawiając się długo, przekroczyłam jej próg. Od wejścia
uderzył mnie zapach pysznego jedzenia, na który mój brzuch zareagował głośnym
burknięciem.
Pomieszczenie, w którym się znalazłam nie
było obszerne, aczkolwiek urządzone w bardzo miłym stylu. Ściany były
pomalowane na przyjemny dla oka odcień zieleni, do połowy okien zaciągnięte
były rolety w nieco ciemniejszym odcieniu, stoliki i krzesła poustawiane
chaotycznie po całej przestrzeni miały odcień orzecha, podobnie jak bar. Na
ścianach wisiały biało-czarne fotografie i rysunki w drewnianych oprawach.
Sztuczne światło lamp mieszało się z promieniami słońca, co dawało całkiem ciekawy
efekt. Knajpka byłą niemal pusta. Cieszyłam się z tego. Uwielbiałam to miejsce,
i przez wiele lat mieszkania w tym mieście, często je odwiedzałam.
Usiadłam na krześle przy barze, czekając, aż
ktoś mnie obsłuży. Po chwili przede mną pojawił się chłopak o jasnobrązowych
postawionych na żel włosach i oczach o intensywnym odcieniu zieleni ubrany w strój kelnera.
Patrzyła się na mnie przez chwilę, jakby zobaczył ducha.
- Cześć Drue – przywitałam
się cicho ze starym znajomym, siląc się na delikatny półuśmiech.
Chłopak zamrugał dwa razy, jakby chciał
sprawdzić, czy nie jestem przypadkiem zjawą.
- Joline! – szepnął w końcu,
wybiegł zza baru i uściskał mnie serdecznie. – Wszystko w porządku? Co cię do
mnie sprowadza?
Delikatnie wyswobodziłam się z jego objęć, czując,
jak na mojej twarzy pojawia się delikatny rumieniec. Kiedyś z Drue byliśmy
naprawdę blisko. Był jednym z moich najlepszych przyjaciół, a może nawet kimś
więcej. Spędzaliśmy ze sobą masę czasu, ale pewnego dnia wszystko się posypało
jak domek z kart. Nie winiłam go już za to, jednakże strasznie się cieszyłam,
że go widzę. Studiował zaocznie, dzięki czemu często pracował w knajpie swojego
ojca. Wiedziałam, gdzie się udać.
- Nie mogę powiedzieć, że
jest w porządku, bo bym skłamała, ale jest znacznie lepiej. Rany się goją. –
wyznałam, znów siadając na stołku, a mój kolega wrócił na swoje stanowisko za
barem. – Nadal trudno mi to wszystko pojąć.
Chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem. Nie
widziałam się z nim od dawna, dlatego nie miałam pojęcia, jak wiele wie o
wypadku i tym, co później się ze mną działo, ale wydawał się być dobrze
poinformowanym. W końcu przez chwilę w całym mieście aż wrzało od wieści o
tragicznej śmierci właściciela banku i prawie całej jego rodziny. Poza tym nasi
ojcowie się znali.
- Cieszę się, że przyszłaś.
Napijesz się czegoś?
- Tak – westchnęłam,
przyglądając się karcie z menu. – Podwójne espresso proszę.
Posłał mi ciepły uśmiech i na chwilę
zniknął. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Jedyną obecną osobą oprócz
nas był jakiś biznesman w szarym garniturze, który nerwowo popijał kawę, co
chwila spoglądając na zegarek, jakby na kogoś czekał. Po chwili pozbierał swoje
rzeczy, rzucił na stolik banknot i wyszedł.
Drue wyszedł z zaplecza z małą filiżanką parującej
kawy. Postawił ja przy mnie z szerokim uśmiechem na ustach, po czym pozbierał
naczynia po poprzednim gościu.
- Dzięki – mruknęłam,
upijając łyk gorącej, aromatycznej cieczy.
- W porządku. Zjesz coś? –
zapytał.
- W sumie właśnie to mnie do
ciebie przygnało. Załatwiałam sprawy na mieście i zgłodniałam. – wytłumaczyłam
chłopakowi.
- Musisz częściej załatwiać
sprawy na mieście i przy tym głodnieć, bo tylko wtedy do mnie wpadasz –
podsumował, śmiejąc się. – To na co masz ochotę?
Zamyśliłam się na chwilę. Przez te kilka
miesięcy strasznie tęskniłam za Drue. Zastanawiałam się tylko, czy zechce
porozmawiać ze mną o tym, co nas rozdzieliło. Nie chciałam znów wywlekać tego
na światło dzienne, chociaż jeżeli zechcielibyśmy wrócić do tego co było,
musielibyśmy w końcu poruszyć ten temat. Ale nie teraz. Jak wrócę, będę
zupełnie innym człowiekiem. Skończę z tym z dala od Nowego Jorku i wszystkich
problemów.
Przez cały czas czułam na sobie palący wzrok
bruneta.
- Na tortille wegetariańską –
podniosłam na niego wzrok, delikatnie się uśmiechając.
- Służę, jaśniepani – skłonił
się teatralnie i zniknął w kuchni.
To był cały Drue. Wiecznie uśmiechnięty,
zabawny i żywiołowy. Gotów przyjąć
wszystko to, co zgotował dla niego los. I tym się różniliśmy. Ja stale
lawirowałam między problemami, starałam się ich unikać i sprawiać, by wszystko
szło po mojej myśli. On nigdy niczego nie idealizował, i radził sobie z
problemami jak nikt inny. Zazdrościłam mu tego realizmu. Ja, niepoprawna
marzycielka żyjąca w wykreowanym przez siebie świecie.
Dopiłam kawę, bawiąc się papierową serwetką.
Po chwili pojawił się chłopak z zamówionym przeze mnie daniem na talerzu.
- Szybko ci poszło –
stwierdziłam, kiedy postawił przede mną na blacie moje zamówienie.
- No widzisz – nadal szeroko
się uśmiechając, usiadł na stołku obok. Mógł sobie na to bez problemu pozwolić,
lokal był pusty.
- A tobie jak się powodzi? –
zagadnęłam, między gryzami tortilli.
- W porządku. Ostatni rok
studiów to nie przelewki, ale dobrze sobie radzę. W wolnym czasie pomagam w
rodzinnym interesie – ruchem reki
wskazał na ich przybytek. – Prawnie nic się nie zmieniło. Jak tam twoje studia?
- Rzuciłam je – mruknęłam.
Chłopak popatrzył na mnie jak na wariatkę. - To znaczy przerwałam –
zrehabilitowałam się. – Na rok. Wyjeżdżam z Nowego Jorku.
- Kiedy? – zapytał, nadal
zaskoczony.
- Dzisiaj. Sprzedałam
apartament. Chcę odpocząć od miejskiego zgiełku, pomyśleć o tym, co chcę robić
dalej, może nawet zmienić swoje życie – wytłumaczyłam.
- Skoro uważasz, że to będzie
dla ciebie dobre rozwiązanie… - mruknął z powątpieniem.
- Myślę, że najlepsze.
Chwilę milczeliśmy. Ja przeżuwałam
śniadanie, a on wpatrywał się w jakiś martwy punkt.
- Gdzie się przenosisz? –
zapytał w końcu.
- Do małego miasteczka w
Wirginii. Nazywa się Mystic Falls. Ciotka udostępniła mi dom, w którym kiedyś
mieszkała, a w miejskim szpitalu załatwiłam sobie staż – dotknęłam jego dłoni.
– Dam sobie radę, zobaczysz.
Podniósł na mnie wzrok, nie uśmiechając się już.
- Joline, skończyłaś z tym? –
wyrzucił z siebie w końcu, jakby chciał zadać to pytanie już od dawna.
Westchnęłam cicho, cofając dłoń. Wiedziałam,
że to pytanie padnie prędzej czy później.
- Miedzy innymi właśnie
dlatego wyjeżdżam. Chcę znacząc od nowa, z dala od tego całego gówna. Wiem,
wpakowałam się, jednak nie jest tak źle, jakby się mogło wydawać. Nigdy nie
byłam w ciągu. To tylko tak… - zabrakło mi słowa. – Okazyjne – dokończyłam w
końcu.
- Rozumiem. Chociaż wydaje mi
się, że i tak sama nie dasz rady. Myślałaś może…
- Nie, Drue. Dam sobie radę –
przerwałam mu. W zamyśleniu pokiwał głową.
- Mam nadzieję.
Dokończyłam posiłek w milczeniu, tylko raz
na jakoś czas rzucając przelotne spojrzenie na bruneta. Po ostatnim kęsie
wytarłam usta chusteczką.
- Więc ile ci jestem winna? –
zapytałam.
- Żartujesz sobie? –
wykrzyknął chłopak. – Jesteś dzisiaj u mnie gościem, za nic nie będziesz
płacić!
Zabrał brudne naczynia, a ja zaczęłam
zbierać się do wyjścia, pod nieobecności chłopaka wciskając pięćdziesięciodolarowy banknot pod stojak z
chusteczkami.
- Wiesz, będę już uciekać –
stwierdziłam, kiedy chłopak wrócił. – Dość długa droga przede mną, a i tak pewnie
będę musiała się gdzieś zatrzymać na nocleg.
Drue uściskał mnie serdecznie, a mi
przypomniały się momenty w moim życiu, w których to jego ramiona były całym
moim światem.
- Pamiętaj, że możesz dzwonić
o każdej porze dnia i nocy. A gdybyś byłą w Nowym Jorku, to adres znasz –
szeroki uśmiech znów powrócił na jego twarz.
- Jasne. Zobaczysz, wszystko
się jakoś ułoży. I mi i tobie – poklepałam go po ramieniu.
- W takim razie szczęśliwej
drogi.
Odprowadzona wzrokiem chłopaka, wyszłam z
lokalu w znacznie lepszym humorze. Trzeba mi było szczerej rozmowy z kimś, kto
najwyraźniej się o mnie troszczył. Już zapomniałam jakie to uczucie, gdy komuś
na tobie zależy.
Przeszłam się kilkoma uliczkami, a później
moją ulubioną alejką w Central Parku prowadzącą do zoo. Korciło mnie, żeby
wejść do obiektu i zobaczyć foki, które były moimi ulubionymi zwierzętami w tym
przybytku. Jednak odpuściłam sobie. Przysiadłam na trawie pod drzewem,
przyglądając się ludziom. Po alejkach spacerowały matki z dziećmi, ciągnącymi
je w stronę placów zabaw, młodzi zakochani, można też było dostrzec biegacza w
dresie. Każdy z tych ludzi miał własne życie, problemy, pragnienia i tragedie.
Każdy z nich był wyjątkowy i historia każdego z nich zapisze się kiedyś na
ponurych ulicach Nowego Jorku, bo w końcu wszyscy są częścią tego miasta.
Ja także.
Nadal rozmyślając wróciłam do auta i
wyjechałam z parkingu. Miałam nadzieję, ze uda mi się przedrzeć przez miasto i
wyjechać na autostradę jeszcze przed zapadnięciem zmroku. Był piątek, w dodatku
popołudniowe godziny szczytu. Wszyscy ciągnęli albo z pracy do domu, albo z
domu na weekend za miasto. Korki były murowane.
- Idealny dzień sobie na
przeprowadzkę wybrałaś, Joline – mruknęłam do siebie z sarkazmem i przydepnęłam
gaz.
___________________________________________________
Witajcie! Wiem, notka miała być już dawno, i też już od jakiegoś czasu leży sobie bezpiecznie zapisana na moim komputerze, jednak przez dwa tygodnie od rozpoczęcia wakacji przebywałam poza domem i nijak nie mogłam niczego opublikować. Poza tym rozdział wymagał korekty, której również nie mogłam mu zapewnić. Znaczy się oczywiście poprawiłam wszystkie błędy, które byłam w stanie wyłapać, ale mimo to może pojawić się wiele literówek.
Jeżeli chodzi o jakość, to wydaje mi się, że nie jest najgorzej. Wiem, ze nie tego się spodziewaliście, ale własnie tedy wiedzie droga do opowiedzenia Wam całej wymyślonej przeze mnie historii. Z czasem we wszystkim się połapiecie. ;)
Jestem mile zaskoczona ilością komentarzy pod prologiem. Naprawdę nie sadziłam, że przywitacie tą opowieść w blogosferze z takim entuzjazmem *.*
Aktualny szablon jest tylko tymczasowy. Pobrałam go z Szablonownika z galerii Psychicznej. Nie sądziłam, że znajdę coś takiego, a w tym przypadku nawet napis pasuje!
Z dedykacją dla drogiej Jill ;*
Szczerze napiszę, że nigdy nie oglądałam TVD. Ogólnie rzadko oglądam telewizję. Mam nadzieję, że to jednak nie utrudni mi orientacji w fabule Twojego małego dzieła ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi głównej bohaterki. Naprawdę bardzo mi jej szkoda - stracic tak bliskich sobie ludzi to potworny cios, wiem to trochę z własnego doświadczenia.
Dobrze, że ma tak wyrozumialego przyjaciela. Polubiłam go, mam nadzieję, że jeszcze ukaże się w Twoim opowiadaniu mimo że został w Nowym Jorku.
To chyba na tyle jeżeli chodzi o mój komentarz, pozdrawiam ;)
[siostra-harryego-pottera.blogspot.com]
Szczerze? Ja też zwykle nie oglądam telewizji. Jak już coś oglądam, to musi być jakiś film, którego nie mogłam obejrzeć na komputerze z różnych powodów.;) Myślę, że raczej nie będziesz mieć problemów z odnalezieniem się w fabule, bo wszystko będzie się kręciło głównie wokół Joline i Lynette, które wprowadzę do świata gangu z Mystic Falls w takim momencie, żeby wszystko było zrozumiałe ;)
UsuńCo do Drue... zastanawiam się, czy nie pozostawić go postacią epizodyczną, ale wszystko się jeszcze okaże ;)
Pozdrawiam i oczywiście zajrzę na twojego bloga! ;*
Ja czasami włączam telewizor, by oglądać bajki Disneyowskie, wiem, że to śmieszne, ale mam do nich wielki sentyment i kojarzą się ze wczesnym dzieciństwem, za którym tęsknię ;)
UsuńUf, już się bałam, że będę po internecie musiała szukać informacji odnośnie tego programu. Już raz tak robiłam, gdy koleżanka pisała ff o Pamietnikach Wampirow. Serial niby dosyć popularny, ale ja, jeżeli chodzi o wampiry to toleruję jedynie cykl Dom Nocy.
Szkoda, że to będzie tylko epizodyczna postać, ale i takie muszą się w opowiadaniach znaleźć ;)
O matko *.* Świetny rozdział ! Pięknie piszesz ! ;D Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością ! ;**
OdpowiedzUsuńNaprawdę, miło, że ci się podoba. Masz może jakiegoś bloga? Z chęcią dodałabym cię do linków ;)
UsuńNowy szablon jest cudny ;)Fajnie pasuje do opowiadania.
OdpowiedzUsuńNo, ale co do rozdziału, bo przecież to jest najważniejsze, to bardzo mi się podobał. Mimo pokaźnej długości, dość szybko się go czytało.
Naprawdę jest mi żal tej dziewczyny widać, że życie ją nie rozpieszczało. Straciła wszystkich bliskich, to musiał być dla niej koszmar i jeszcze te sny. No nie zazdroszczę jej.
Jednak jej postać bardzo przypadła mi do gustu. Fajnie ją wykreowałaś.
Spodobała mi się również postać Drue. Wydaje się całkiem sympatyczny.
No to ja czekam na następny rozdział i dalszy ciąg przygód Joline w Mystic Falls. Mogę się założyć, że będzie ciekawie.
Z błędów oprócz jakieś literówki lub dwóch, których już nie pamiętam w oczy rzuciło mi się to:
"Ciotka udostępniła mi dom, w którym kiedyś mieszkała, a w miejskim szpitalu załatwiłam sobie starz" - Powinno być staż ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Wiem, że jest śliczny, i cieszę się, że inni podzielają moje zdanie, jednak nie zabawi długo na blogu, ponieważ już złożyłam zamówienie na coś specjalnego ;)
UsuńWierz mi, jak na moje możliwości rozdział nie jest pokaźnej długości. Jak rozkręcę akcję, to będą pojawiały się dużo dłuższe. ;D
I tu masz rację, w Mystic Falls zaczną się naprawdę ciekawe akcje.
Błąd poprawiłam i dzięki za wytknięcie. ;)
pozdrawiam! ;*
No to ja czekam na ten nowy szablon z niecierpliwością.
UsuńA co do długości... Bardzo dobrze, że będą jeszcze dłuższe ^^ Polubiłam bardzo to opowiadanie :)
To miłe. Sama je polubiłam, i myślę, że jak wszystko dobrze pójdzie, to ten blog będzie moim powodem do dumy ;)
UsuńNowy szablon mam nadzieję, że pojawi se wraz z następną notką ; >
Świetny rozdział! Ah nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę talentu, wiem, że się powtarzam, ale to szczera prawda! Kreujesz świetnych bohaterów mających swoje złe i dobre strony. Joline od razu mnie zaintrygowała. Te sny? Hmm coś czuje, że to się wszystko połączy z moim ulubionym wampirkiem. No i z czym Joline miała skończyć? Hmm szykuje się kolejne naprawdę świetne opowiadanie! Czekam już na kolejny rozdział! Buziaki :*
OdpowiedzUsuńAle jakiego talentu? To są zwykłe bazgroły sfrustrowanej nastolatki, mające na celu wydobyć na światło dzienne jej odczucia. Innymi słowy wyżywam się literacko, ale o talencie tu nie można mówić. ;D
UsuńAch te sny... nieźle namieszają w życiu wszystkich bohaterów tego opowiadania, i masz rację, mają coś wspólnego z naszym kochanym wampirkiem. ;D A z czym miała skończyć? Zobaczysz ;)
Całuski! ;**
Rozdział jest świetny. Ciekawe, dlaczego śni jej się, że jest Lynette. W dodatku wyjeżdża do Mystic Falls. Oj, coś się za tym kryje. Nie mogę się już doczekać, żeby dowiedzieć się, co kryje się w tej Twojej główce. Zaintrygowały mnie te sny. Zastanawiam się również, w co ona się wplątała w Nowym Jorku. Ciąg kojarzy mi się z narkotykami, ale pewności nie mam. W każdym bądź razie, niezależnie, co to jest, mam nadzieję, że z tym skończy, bo coś mi się wydaje, iż jest to coś szkodliwego dla niej.
OdpowiedzUsuńDlaczego śni jej się Lynette? Z czasem wam to wyjaśnię, ale jeszcze nie teraz. I muszę ci wyznać, że ciąg dobrze ci się kojarzy. Ale czy da rade z tym skończyć? Tego sama jeszcze nie wiem ;D
UsuńFajnie, choć masz rację, spodziewałam się troszkę czegoś innego. Strasznie współczuję Joline tej tragedii i wciągnięcia się w... narkotyki, jak rozumiem? Ma chyba rację, najlepszy dla niej będzie wyjazd. Czy do Mystic Falls? Hmm.... Raczej bym się z tym nie zgodziła :D Ale jak ma spotkać Damona... To niech tam jedzie czym prędzej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Cóż, żeby oderwać się od problemów, ja nie wybrałabym Mystic Falls na jej miejscu, ale ona nie wie, że dzieją się tam rzeczy nadprzyrodzone, co nie? ;D Poza tym jej przeznaczeniem jest spotkać Damona. Dlaczego? Okaże się ;D
UsuńCieszę się, że dodałaś nowy rozdział. Już od kilku tygodni na niego czkekałam :D M
OdpowiedzUsuńuszę powiedzieć, że masz bardzo dobry pomysł na to opowiadanie. To dopiero 1 rozdział, a już mi się podoba bardziej niż jakiekolwiek opowiadanie, które czytam :D
Nie mogę się już doczekać spotkania Joline i Damona - jak ono będzie wyglądało i do czego ma prowadzić?
Chcę jeszcze zapytać: czy Lynnete - btw. piękne imię :* - przybędzie do współczesnego Mystic Falls i czy będzie więcej retrospekcji z udziałem jej i Damona? Są świetni. Jestem też ciekawa czy akcja będzie się działa po przemianie Eleny w wampira... Wybacz, za dużo pytań zadaję ;D
Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybko, bo nie mogę się doczekać dalszego rozwoju opowiadania.
Życzę dużo weny!
Wybacz, ze tak tajemniczo, ale inaczej nie mogę. Lynette przybędzie do Mystic Falls w tym samym czasie co Joline. Z całą pewnością będzie wiele retrospekcji, opowiadanie będzie się opierało głównie na nich, ale to tak dopiero od drugiego rozdziału zacznę je wprowadzać. Opowiadanie nie zaczyna się w momencie przemiany Eleny w wampira, tylko nieco wcześniej ;)
UsuńPS. Masz jakiegoś bloga, czy coś, żebym mogła cie powiadamiać?
Spokojnie :)Nie musisz od razu wyjawiać wszystkiego, bo to posułoby czytanie :) I tak wiele się dowiedziałam, więc dziękuję.
UsuńNiestety nie mam bloga, ale to nie szkodzi. Nie przeszkadza mi wchodzenie tutaj i sprawdzanie czy czegoś nie dodałaś.
Dzięki za odpowiedź na zadane pytania!
Ale świetne! Już nie mogę doczekać się kolejnego odcinka. Czytając to, miałam wrażenie jak bym sama była Twoją główną bohaterką, dosłownie czułam jej ból i te wszystkie uczucia! Naprawdę wspaniale piszesz!
OdpowiedzUsuńDziękuję za te pochwały, choć nie wiem, czy w pełni zasłużone. Staram się, żeby wszystko było opisane realistycznie ;)
UsuńPrzeglądając linki znajomej natrafiłam na twojego bloga. Zaciekawiona ogólnym opisem,zabrałam się za prolog i pierwszy rozdział. Bardzo spodobała mi się twoje opowiadanie. Jest ff Pamiętników Wampirów,a poza tym posiada nowego bohatera. Współczuję tej całej Joline. Straciła rodziców oraz młodszą siostrę. Na dodatek ma problemy z narkotykami. Ale czy Mystic Falls jest bezpiecznym miejscem ?
OdpowiedzUsuńMogłabyś mnie informować o nn na blogu ?
http://place-of-art.com
Całuję ; *
Bardzo ci dziękuję za miły komentarz, i oczywiście będę cię informować o nowych notkach ;)
UsuńNie sądzę, by Mystic Falls było bezpiecznym miejscem, ale ona o tym nie wie, co nie? ;D
Pozdrawiam!
No i widzisz - już masz ponad 20 komentarzy (więcej niż pod prologiem:D). Niektórzy sobie mogą o takiej ilości pomarzyć :D
OdpowiedzUsuńDrue - tak samo nazywa się mój bohater :D Wielki podziw dla nich - nie wszyscy, którzy ze sobą zerwali umieją ze sobą normalnie rozmawiać :D Szkoda, że Joline się wyprowadza (w końcu to NY*__*), choć z drugiej strony nie szkoda - może pozna Damona *__* (masz problem - trafiłaś na jego zeschizowaną fankę, więc będę nerwowo reagować na jego głupie błędy:D).
Mam nadzieję, że te 2 tygodnie, kiedy Cię nie było, były udane. Bo u mnie, jak do tej pory, te wakacje są nudne! Nawet na basen nie mogę pojechać, bo cały czas leje, a mieszkam na wsi (-.-), gdzie nie ma co robić... Może w końcu się to poprawi.
Czekam na ciąg dalszy!:D
Przyznaję, strasznie się ciesze z ilości komentarzy. To miłe, kiedy ludzie wyrażają swoją opinię na temat twojej pracy, nie sądzisz? ;) Wiem, ze takie samo imię nosi twój bohater, i właśnie dzięki twojemu opowiadaniu wpadłam na pomysł wprowadzenia (choć na chwilę) jego postaci.
UsuńOstatnie dwa tygodnie minęły całkiem przyjemnie. Ja również mieszkam na wsi, ale rozrywki mi nie brak. Przynajmniej jak na razie, bo żadne z moich bliskich znajomych jeszcze nie wyjeżdżało na wakacje ;D
Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy!:)Już się nie mogę doczekać nowego życia głównej bohaterki, które rozpocznie się w MF i elementu w jaki połączysz ją z przeszłością i snami. Tylko nie mów, że znowu tak długo będziemy czekać na rozdział drugi :P
OdpowiedzUsuńJak większość, moja droga, a ja lubię zaskakiwać. ;)
UsuńNie sądzę, byście musieli czekać długo na nowy rozdział. Jak już wspominałam, powinien się pojawić do 30 lipca ;D
Już dawno przeczytałam, ale chyba zapomniałam skomentować, no a więc ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, robi się bardzo ciekawie ;>
Polubiłam tego Drue, ale mam nadzieję, że pójdzie na dalszy plan, gdy Jolie pozna przystojniaków z Mystic Falls ;)
Mam nadzieję, że już w nn pozna braci , hihi, nie mogę się doczekać. ;)
Szczerze, to nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, zaskakujesz xd
Mam przeczucie, że Lynette była jakimś wcześniejszym wcieleniem Jolie, ale zobaczymy dalej ;)
Oczywistą oczywistością jest to, że będzie z Damonem, prawda? ;D
Dobra, nie będę się rozpisywać ;)
Czekam na nn ;)
Całusy ;*
Tu masz rację, Drue pójdzie na dalszy plan, ale ostatnio naszła mnie koncepcja, że tak łatwo nie da o sobie zapomnieć ;>
UsuńMasz interesujące spekulacje...
Twój blog jest świety :D Mam nadzieję , że w Mystic Falls nie zabraknie Damona;) Jest aroganckim dupkiem, ale i tak go kocham<3.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to na początek fajnie. Z pewnością wkrótce bardziej się rozkręci, ale nie wiem czy bardziej już może :D
Zapraszam do mnie www.pijana-szczesciem96.blogspot.com
Informuj mnie o nn ;)
Tutaj jest moje GG - 24987443 :D
Pozdrawiam i buziaki ; *.
Raczej Damona nie może tam zabraknąć, to przecież Mystic Falls ;D Któż go nie kocha, moja droga? ^^
UsuńRacja, niedługo wszystko się rozkręci, bo na razie jest niesamowicie nudno.
Również pozdrawiam! ;*
Nie jest nudno. :D a ja miałam na myśli to, że już jest bardzo ciekawie i dlatego ciekawiej być nie może;]
UsuńZobaczymy czym nas zaskoczysz w tym blogu ;)
Z niecierpliwością czekam ;*
Wiem, co miałaś na myśli, jednakże ja nadal uważam że jest nudno. Niemniej jednak nudne rozdziały też są potrzebne ;D
UsuńCóż, postaram się zaskoczyć, a nie powielać schematy innych fanficków ;)
Bardzo podoba mi się ten początek historii. Czuję, że pokocham i uzależnię się od tego opowiadania. Znalazłam kilka literówek,ale było ich naprawdę mało. Bardzo przyjemnie się czyta. Potrafisz zaciekawić czytelnika i wciągnąć w całą tą historię. Na dowód tego masz tyle komentarzy. ;)Proszę informuj mnie o nowych rozdziałach na blogu http://zabita-nadzieja.blogspot.com/ .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Przede wszystkim bardzo ci dziękuję za miłe słowa zawarte w twoim komentarzu. Byłabym ci wdzięczna, gdybyś zechciała wypisać mi te literówki, ułatwi mi to sprawę. ;)
UsuńOczywiście będę cię informować o nowych notkach i z chęcią zajrzę do ciebie. Dodaje do linków! ;*
Czy ty moja droga wiesz, że jesteś geniuszem? Mam nadzieję, że tak. :d
OdpowiedzUsuńNa początku zaskoczyłaś nas prologiem o Lynette zakochanej w Damonie, który jako żołnierz Konfederacji wyruszył na wojnę. No po prostu miód. Damon w takiej człowieczej wersji. Słodko (mam nadzieję, że nie będzie za słodko) :D . No więc, mieszasz jedną historię z drugą w jednynm czasie je łącząc. (jakoś dziwnie piszę) Chodzi o to, że Lynette i Joline (brawa za piękne imiona) muszą byc jakoś powiązane. Może to ta sama osoba, która odrodziła się półtora wieku później? No dobra przesadzam, jednak coś napewno tam będzie.
Gdziezby indziej miała wyjeżdżac Joline, niż do Mystic Falls, te miasto przecież ściąga do siebie "innych" ;p W dobrym sensie innych oczywiście.
No ale nie przedłużając...
Czekam na Damona (ciekawe w jakiej wersji)
Czekam na Joline
No i czekam na Mystic Falls :)
Podsumowując: NA WSZYSTKO .
Pozdrawiam ;)
Nie wiem i z całą pewnością nim nie jestem. ^^ Miałam świadomość tego, że przejście z prologu o Lynette w rozdział pierwszy o Joline może was nieco zadziwić. Damon nie będzie za słodki, o to się martwić nie musisz. Tak, mam zamiar połączyć obie historie w jedną, a obie bohaterki z całą pewnością coś łączy. Podpowiem ci tylko, ze bardzo dobrze kombinujesz ;> Możesz być pewna, że w Mystic Falls zastaniesz damona - wampira. Damona - człowieka zachowam do retrospekcji.
UsuńRównież pozdrawiam i dziękuję za komentarz! ;*
Świetne to jest, przeczytałam prolog i pierwszy rozdział. Ogólnie nie oglądam TVD ani nic, ale chyba powinnam zacząć.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że najpierw pokażesz nam tego złego Damona, a później będzie on stawał się lepszy pod wpływem dziewczyny:D
Tak więc z niecierpliwością czekam na kolejny!
Martyna;)
Miło, że zechciałaś przeczytać ten szajs, który śmiem zwać opowiadaniem. Cóż, ja też do niedawna TVD nie oglądałam, ale jak już mnie wzięło, to na dobre, jak widać, skoro postanowiłam o tym pisać. ;D
UsuńCo do Damona... nie wiem, jakiego go pokarzę. Musi być ta jego ludzka wersja, zakochana w Lynette i ta druga, wampirza, bardziej skłaniająca się ku Katherine i Eleny, a może nawet Joline... zobaczymy ;D
Czytając tego bloga, oparzyłam Rafała (czuj się winna:)). No, dobra, a teraz do rzeczy.
OdpowiedzUsuńCiekawe połączenie prologu i rozdziału pierwszego. Pewnie jak większość, po lekturze prologu, stwierdziłam, że główną bohaterką opowiadania będzie Lynette...A jednak wymyśliłaś coś (a raczej kogoś) innego i to właśnie uczyniło to opowiadanie ciekawym.
Życiu zazwyczaj wystarczy moment, by wszystko zniszczyć. Udało Ci się to pokazać w stopniu zadowalającym. Ciekawi mnie cóż łączy Joline i Lynette, a znając Ciebie, mogę spodziewać się dosłownie wszystkiego, więc czekam z niecierpliwością na nowość.
Błędy:
Prolog:
"...chodź nie wiedział, czy wróci." - "choć" (chodź - to tryb rozkazujący od chodzić, a chyba nie o to Ci chodziło).
"...z wybrzeża Morza Pólnocneg - "Północnego"
Rozdział I:
"Widziałam mężczyznę, którego kochał." - "kochała"
"bo długiej nocy pełnej imprez" - "po" (zamiast "bo")
Biedny Rafał ;>
UsuńByłam pewna, że większość tak stwierdzi, dlatego musiałam nieco namieszać. Tak łatwo to nie będzie! ;D Jak się rozkręci, postaram się, żeby było ciekawsze. Masz rację, moja ty zła bliźniaczko, po mnie spodziewać można się wszystkiego, prawie w równym stopniu, co po tobie ;)
Dziękuję ci z całego serca za wytknięcie błędów. Mnie to tam zawsze umyka ;D
Lecę czytać twój prolog ;*
Eee...tam, mógł się nie zbliżać do kobiety z kawą.:P Powiadam Ci, że w moich rękach to zabójcza broń.;D
UsuńA ja się cieszę, że "tak łatwo nie będzie". Nie znoszę nudnych opowiadań.
A co do błędów, to nie ma sprawy. W końcu obiecałam Ci to na gg. Każdemu z nas coś umyka, zdarza się.:)
Kiedy najpierw przeczytałam prolog, byłam pewna, że wszystko będzie działo się w XIX wieku, a tu proszę taka niespodzianka.
OdpowiedzUsuńNajbardziej jest mi szkoda głównej bohaterki. Straciła całą swoją rodzinę, ale (o ile czegoś nie przegapiłam) nie wyjaśniłaś tego, jak zginęli.
A bohaterka widzi w swoich snach Lynette, tak? A jak ją, to pewnie też i Damona. Oni zapewne spotkają się teraz w Mystic Falls, prawda?
Wybacz, że komentarz pojawił się dopiero teraz ;)
Pozdrawiam!
Chyba wszystkich zaskoczyła ta zmiana z czasów Wojny Secesyjnej na teraźniejszość. Nie kryję, że o to własnie mi chodziło ;D
UsuńNie, nie wyjaśniłam jeszcze, jak zginęła rodzina Joline, ale zrobię to w następnym rozdziale.
Tak, to Lynette widzi w swoich snach. Co do spotkania w Mystic Falls, to pewnie właśnie tak będzie ^^
Nie szkodzi, ze komentujesz dopiero teraz. Ja też mam u ciebie zaległości ;*
A jednak akcja toczy się w innym wieku, niż podejrzewałam :P Biedna bohaterka. Stracić bliskich to wielki ból. Kolejne zaskoczenie (dla mnie) - Lynette nie jest główną bohaterką ;) Przyznam, że nie oglądałam tego, na podstawie czego to piszesz. Pozdrawiam. PS Wyraziłaś w komentarzu chęć czytania mojego bloga, więc zapraszam na rozdział I :)
OdpowiedzUsuńTo nic, że nie oglądałaś. Jak już wspominałam komuś wcześniej - nie trzeba znać TVD, żeby zaczaić, co i jak. ;)
Usuń" Prowizoryczną piżamę wrzuciłam do jeszcze nie dopiętej walizki." - niedopiętej
OdpowiedzUsuń"Reszta rzeczy, które miałam ze sobą zabrać czekały już w wozie zapakowane w kartonowe pudełka. " - czekała, bo piszesz do "reszty" :)
"Może nawet przez chwile pobyć jedną z nich?" - chwilę, jednym, bo piszesz do "dzieciaków"
"Gdy tak siedziałam w aucie na parkingu dumając nad jeszcze jednym spacerem po Nowym Jorku, głośno zaburczało mi w brzuchu." - przecinek przed "dumając"
"Patrzyła się na mnie przez chwilę, jakby zobaczył ducha." - patrzył
"- Cześć Drue – przywitałam się cicho ze starym znajomym, siląc się na delikatny półuśmiech." - przecinek po "cześć"
"W wolnym czasie pomagam w rodzinnym interesie – ruchem reki wskazał na ich przybytek." - ręki
"- Mam nadzieję.
" Dokończyłam posiłek w milczeniu, tylko raz na jakoś czas rzucając przelotne spojrzenie na bruneta." - jakiś
"A gdybyś byłą w Nowym Jorku, to adres znasz – szeroki uśmiech znów powrócił na jego twarz." - była
Jak pisałaś, głównie literówki :)
Rozdział mi się podobał. Od razu pojawia się pierwsze pytanie: W co wpakowała się główna bohaterka? Ta rozmowa między nią, a Drue była dość tajemnicza. Teraz pytanie, czy ma to coś wspólnego ze zwyczajnymi ludźmi, czy z czymś nadprzyrodzonym? A może ten wypadek jej rodziny wcale nie był tylko wypadkiem? Może to właśnie przez to, że dziewczyna zadarła z niewłaściwymi ludźmi?
No nic, trzeba czytać dalej. Może skończę dziś, a może kiedy indziej. Nie wiem, ale na pewno przeczytam :))